sobota, 29 marca 2014

Rozdział 6

(Libi) To już dziś... Egzamin z tańca i śpiewu. Dam radę? Wstałam równo o siódmej. Ubrałam się dość... Sportowo. Zjadłam porządne śniadanie i wyszłam z domu. Weszłam do kolorowego budynku i od razu weszłam do pokoju nauczylskiego, aby się zapytać kiedy będę mogła zaprezentować co potrafię. Antonio odpowiedział że mam jeszcze dwie godziny. Wyszłam z pomieszczenia i poszłam do sali aby przećwiczyć piosenkę i mój taniec. Po godzinie było wszystko ogarnięte. Wyszłam ze Studia i poszłam się przejść. Szłam przed siebie, aż natrafiłam na jakąś kafejkę o nazwie "Restó" Hm. Wygląda dość miło i przytulnie. Weszłam do środka i zamówiłam koktajl truskawkowy. Co pięć minut zerkałam na zegarek przy czym bardziej się stresowałam. Po pół godzinie wyszłam z kafejki płacąc odpowiednią sumą, i poszłam do Studia. Dobra... Teraz spokojnie. Będzie okej. Uda ci się... Nie przejmuj się. Jesteś świetna. Ćwiczyłaś i na pewno ci wyjdzie. Usiadłam na krześle i czekałam, aż ktoś mnie wywoła. Jeszcze pięć minut... Nagle usłyszałam jak ktoś woła mnie do klasy. Wzięłam głęboki wdech i wstałam z krzesła po czym weszłam do środka sali. Stanęłam na środku sceny i wzięłam mikrofon do ręki. Zaczęłam cicho, ale potem mój głos stawał się głośniejszy i głośniejszy, aż całkowicie się rozluźniłam. Gdy piosenka się zakończyła nauczyciela zaczęli coś między sobą szeptać, a ja nie wiedziałam co mam myśleć.
- Świetnie ci poszło! - powiedział jakiś facet o imieniu Beto i jak szalony zaczął klaskać. Ja tylko blado się uśmiechnęłam i po chwili z tego co mi wiadomo, dyrektor Studia - Pablo. Powiedział, abym się uśmiechnęła i ustawiła, aby pokazać jak tańczę. Wykonałam polecenie i w rytm muzyki zaczęłam tańczyć. Gdy skończyłam, wszyscy byli uśmiechnięci od ucha do ucha. Podziękowali mi i po chwili wyszłam z sali z wielkim uśmiechem na twarzy. Nagle ktoś do mnie podszedł mówiąc:
- I jak ci poszło...?




(Diego) Więc tak. Oczywiście wczoraj przypomniałem sobie, że nie wyłączyłem konsoli i musiałem się wracać, przez co nie zdążyłem na egzamin. Ale dzisiaj już jestem, tak? No właśnie. I teraz sobie czekam na swoją kolej. Wychodzi właśnie dziewczyna, która była tuż przede mną. A ja ją nawet chyba kojarzę? Pewnie na mnie kiedyś wpadła.
 - Jak ci poszło? - pytam, jakby mnie to obchodziło.
- Chyba dobrze - uśmiecha się. Odwzajemniam gest i wchodzę do sali przesłuchań.
Oczywiście nie mógłbym tylko zaśpiewać i sobie pójść, po co. Najpierw krótki wywiad. Dobrze, że o numer buta nie pytali. Ale dobra. Muzyka i jazda.
Powiedz mi, w jakim rytmie mam tańczyć...
Druga część egzaminu idzie mi tak samo dobrze jak poprzednia. Niedługo wyniki, ale nie mam o co się martwić. Chyba? Nieważne.
Wracam więc sobie spokojnie do domu, kiedy widzę... któremu/której dla żartu chcę ukraść torebkę/teczkę...





(Violetta) Wczorajsza sytuacja była dosyć dziwna, no trochę bardzo? Jeżeli można to tak nazwać, ale ciekawa jestem skąd one się znały? Mniejsza o to, Angie prosiła mnie abym nie wspominała o tym ojcu, że powie mu sama, więc nie będę się mieszać.. Przechodząc wśród alejek drzew ze słuchawkami na uszach, podbiega do mnie jakiś idiota, który zawzięcie próbuję wyrwać mi z ręki torebkę, no chyba nie?! Pierw próbuję się z nim szarpać, bo w końcu to moja torebka, tak? Ale kiedy nie za bardzo mi to wychodzi, otwieram usta żeby zacząć krzyczeć, ale jego brudna ręka zasłania mi usta, długo nie czekam by ugryźć go w palec, a on momentalnie zabiera dłoń i trzepie nią na wszystkie strony, ha! Dobrze Ci tak.
- Czy ty jesteś normalna? - Err.. Diego?!
- A czy ty myślisz?! - Tak, to jest pytanie retoryczne, bo nie myślisz!
- Jak mogłaś mnie ugryźć, ohyda? - Mi to mówisz?! Ugh.
- Broniłam się? - Czyli wychodzi na to, że to moja wina, no oczywiście, pff.
- Dobra, nie znasz się chyba na żartach, jesteś sztywna, wiesz? - Wybacz, że napad uważasz za żart, chyba znamy inną definicje tego słowa.
- A ty jesteś prostacki, wiesz? - Odwracam się i odchodzę..
- Jesteś mi coś winna - podnosi rękę do góry, raczej ty mi, ale jak kto woli..
- Niby co?
- Mam pewien pomysł, chodź...





(Diego) No ja nie wierzę, zero poczucia humoru... fajnie dziewczyno. No ale co, i tak do końca dnia siedziałbym przed najnowszą Forzą, więc gdzieś ją zabiorę, no nie? Mądrze.
No to pójdziemy do Resto, bo nie chce mi się myśleć nad niczym innym. Już się dzisiaj namyślałem.
Kiedy już siedzimy przy jednym ze stolików i czekamy na swoje zamówienia, odzywam się;
- Opowiedz mi o Studio - to wcale nie brzmi jak rozkaz. Całkiem dobrze. Poza tym, powaliłem prośbą. Mhm.
- A co chcesz wiedzieć? - patrzy na mnie podejrzliwie. No halo, a mnie ten palec nadal boli, wiesz? Więc opowiada mi o wszystkim, co właściwie niezbyt mnie interesuje.
- A jakieś patenty na nauczycieli? - to może być coś ciekawego, prawda? Ale chyba trochę uraziłem ją tym pytaniem. No przepraszam, nie chciałem? Niestety nie dane jest mi usłyszeć żadnej odpowiedzi, bo rozdzwonił się mój telefon. Przepraszam dziewczynę i idę odebrać telefon od...




( Federico )
Gdy wchodziłem do Resto, do jakiegoś baru, obok tej szkółki muzycznej , wychodził z niego właśnie jakiś chłopak.
- Co chcesz mamo? - rozmawiał przez telefon. Ominąłem go nie zwracając na niego większej uwagi. Przy jednym stoliku spotkałem Fiolkę. Siedziała jakaś dziwna.
- Cześć - podniosła głowę, na dźwięk mojego głosu, jednak nic nie powiedziała . - Dobra, ok wiem, że jestem straszny, ale z potworem też możesz się przywitać.
Przewróciła oczami.
- Przecież wiesz, że jesteś wspaniały to co się droczysz?
- Rozumiem, że ty też masz okres, tak?
- Co? - nie rozumiała.
- Kontaktujesz dziś czy już nie ?
- Fuck you kartoflu - pokazała mi język.
- Ok. To siedź tu sama brzydalu - uderzyła mnie w ramię. Wstałem i jej oddałem tylko, że mocniej.
- Ziemniaki mówią pa , pa - próbowała nie wybuchnąć śmiechem, ale jej nie wyszło. Przewróciłem oczami i wyszedłem.
W drodze do ciotki nagle ktoś na mnie wpadł, tak że przewróciłem się na ziemię. Leżała na mnie ...






(Francesca) Wszystko powinno wyglądać inaczej, prawda?! Rano dostałam wiadomość od mojego ojca, który zostawił nas kilka lat temu dla jakiejś blondynki, że chciałby się ze mną spotkać, zabawne tak nagle przypomnieć sobie, że ma się córkę? Cóż mogłabym tutaj powiedzieć dużo, ale 'grzecznie' odmówiłam, mając na myśli grzecznie, wyśmiałam go przez telefon.No życie, myślał że powitam go z uśmiechem na ustach i rzucę mu się na szyje w zwolnionym tempie, śmieszne? Nie ważne.
Idąc przed siebie ze wzrokiem wbitym w chodnik, upadam na jakiegoś chłopaka.
- Auć - jęczy pod mną.
- Przepraszam! - Podnoszę wzrok i kogo dostrzegam? - A właściwie to nie.
- Dobra Fran to się robi nudne, wiesz? - Podnosi mnie, a było nawet miło..
- Wyrażaj się jaśniej, nie czytam w myślach.
- Szkoda, jesteś inna, nuuuudna.. - Oh, bardzo mi przykro z tego powodu?
- No bo.. - Co mam Ci powiedzieć?! - Ja.. się .. - Skompromituje? - .. zakochałam.. Widzisz to głupie, a on mnie nie zauważa, może dlatego.. - Zmarszczył brwi, bywa? Dlatego odwróciłam się i chciałam odejść..





( Federico )
( ... ) - Ja.. się .. - zawahała się- .. zakochałam. Widzisz to głupie, a on mnie nie zauważa, może dlatego..  - zmarszczyłem brwi. A co ja mam do tego?
- I dlatego jesteś taka w stosunku do mnie ?
- Nie , bo - znowu zamilkła na chwilę. - To jest ... skomplikowane - zaczęła wymachiwać rękami na wszystkie strony , zdenerwowana.
- Jak Cię nie dostrzega jest debilem i tyle. Nie musisz się przejmować. Jesteś przepiękna, utalentowana i na pewno w końcu zda sobie z tego sprawę.
Spojrzałem na zegarek. Miałem jeszcze trochę czasu.
- A teraz chodź - nie pytając o zgodę podciąłem jej kolana, złapałem i przerzuciłem sobie na plecy.
- Idiota !
- Też Cię kocham! - również krzyknąłem.
Przez drogę doszło mnie pewnie kilka siniaków na ciele, bo dziewczyna nie mogła się oczywiście powstrzymać , by mnie nie skopać.
- Gdzie idziemy? - spytała w pewnym momencie.
- Do Narni, pan Tumnus nas woła - usłyszałem jak westchnęła.
W końcu stanęliśmy na miejscu.
- Podoba Ci się ? - spytałem.
- Aktualnie widzę tylko chodnik, więc sorry .
Postawiłem ją na ziemię. Staliśmy od siebie w odległości kilka centymetrów. Nagle dziewczyna się przysunęła i złączyła nasze wargi ....





(Francesca) Każdy normalny człowiek zrozumiał by aluzję, prawda? Ależ jemu to trzeba wszystko literować, więc darowałam sobie ten temat.
- Jak Cię nie dostrzega jest debilem i tyle - Fajne, że obrażasz samego siebie, ale czy ty o tym wiesz?
Nie miałam zamiaru iść z nim dokądkolwiek no ależ jak zawsze musiał postawić na swoje, racja?!
Za to oberwał kilkoma kopniakami, tak 'niechcący'. Zaprowadził mnie nad jakieś jezioro czy coś w tym stylu, jak miało być romantycznie to nie wyszło mu za bardzo, bo było za dużo komarów.
Mimo to stał tak blisko, że nie umiałam się powstrzymać, przysunęłam się i delikatnie musnęłam jego usta, a on odwzajemnił jeszcze głębszym pocałunkiem.
- No, ale co ty robisz?! - Walnęłam go w prawy policzek. No przepraszam, ale mi głupio?
- Co?! To ty się rzuciłaś na mnie! - Warknął, chamsko.
- A ty mogłeś przestać - zwracam mu uwagę.
- Ty i twoja logika - Pff, a co to miało niby znaczyć?
- Jesteś głupi - burczę i odchodzę...




( Federico )
Myślałem, że nic mnie w życiu nie zaskoczy. Jednak zawsze zdarzają się wyjątki.
Dziewczyna gwałtownie się odsunęła i mnie spoliczkowała .
- No, ale co ty robisz?!
- Co?! To ty się rzuciłaś na mnie! - zauważyłem.
- A ty mogłeś przestać - a no fakt, czyli to moja wina?
- Ty i twoja logika - przymrużyła oczy.
- Jesteś głupi - burknęła i odeszła.
Czyli rozumiem, że to ja jestem tym chłopakiem, w którym się zakochała. Jednak nie mam tak wysokiej inteligencji jak sądziłem.
- Poczekaj ! - dogoniłem ją.
- Zostaw mnie - zauważyłem, że po jej policzkach spływały łzy. Złapałem ją za nadgarstek . - Idź sobie - głos się jej załamał.
- Po tym co się wydarzyło, na pewno nie - zagrodziłem jej drogę.
- Jejku, zapomnij o tym. Nic się nie stało - spuściła głowę. Widziałem jak cierpi, jak ledwo trzyma się na nogach. Nic nie powiedziałem, tylko przygarnąłem ją do siebie. Choć się opierała , nie wypuściłem jej z objęć. Wybuchnęła jeszcze większym płaczem.
Po chwili odsunęła się i jeszcze raz mnie spoliczkowała . Tak , trzeba było mocniej ! 
- Po pierwsze nie chodzi o Ciebie. Tylko się potknęłam - wyjaśniła. Bo uwierzę. 
- To czemu płaczesz? 
- Bo osa mnie ugryzła - krzyknęła i uciekła. Otworzyłem usta ze zdumienia. 
Gdy wyszedłem z tego przeklętego lasu, zauważyłem ... 




(Ana) To co wczoraj się wydarzyło było dość...  Dziwne. Ale spoko. Jestem przyzwyczajona, że wszystko jest dziwne. Dzisiaj znów mi się nudziło... Musze chyba sobie znaleźć jakieś zajęcie. Wyszłam z domu i skierowałam się w stronę lasu. Oby znowu nie było tam tych wilczurów. Szłam ścieżką prowadzącą w głąb lasu.
- Cieeemnoo - powiedziałam sama do siebie i szłam dalej. Szłam i szłam, kiedy usłyszałam kroki. No na serio?! Dlaczego ja zawsze muszę kogoś spotykać?! To tylko pech i tyle...  Postanowiłam przyśpieszyć kroku, aby ten ktoś na mnie nie napadł, ani co najlepsze - zgwałcił (xD) Nagle za sobą usłyszałam swoje imię. Odskoczyłam i obróciłam się w stronę tego człowieka. Okazało się, że to był Freduś.
- No hej. Co tam? - podeszłam do chłopaka.
- A spoko. Gdzie się szlajasz po lesie? Znów na wilki chcesz sie załapać? - zapytał a się zaśmiałam.
- Nie, nudziło mi się. A ty?
- Szkoda gadać - odpowiedział i blado się uśmiechnął.
- Mam czas - uśmiechnęłam się i razem zaczęliśmy podziwiać matkę naturę. Gruuboo. Zostać skopanym przez dziewczynę i dwa razy od tej samej dziewczyny dostać z plaskacza... No nieźle. Postanowiliśmy wyjść z tego gęstego zielonego czegoś, ale za nic nam to nie wychodziło. Upss... Chyba się zgubiliśmy...




(Lara) Wstałam dziś w dobrym humorze. Nie miałam ochoty iść do Studia. I tak nie ma ponad połowy zajęć z powodu przesłuchań. Ech... Z moim dobrym humorem postanowiłam, że pierwszy raz od dawna nie pójdę z rana na tor tylko na spacer. Najpierw byłam w parku i nad oceanem. Ach.... Uwielbiam zapach wody... Dla większości ona nie pachnie, ale ja jestem dziwna i czuję jej zapach. Siedziałam tak na plaży kilka godzin, aż postanowiłam iść do lasu. Chodziłam różnymi ścieżkami, aż w pewnym momencie z jednej zboczyłam. Jednak ja - wspaniała Lara- mam świetną orientację w terenie i doskonałą pamięć więc się nie zgubię. Szłam chwilę, aż zauważyłam Federica i Anę. Rozglądali się na wszystkie strony i kłócili, w którą stronę iść.
- Hej! - krzyknęłam do nich, a oni od razu odwrócili się w moją stronę. - Czyżby ktoś się zgubił? - zapytałam ze śmiechem.
- Yyyy... No tak - odpowiedział speszony Fede. On chyba nie lubi przyznawać się do błędu, itd. No nic.
- Pomóc Wam? - spytałam.
- Jeśli możesz - powiedziała z uśmiechem Ana.
- Chodźcie! - krzyknęłam i pokazałam ręką, żeby do mnie podeszli. Wróciliśmy na ścieżkę dzięki mnie, jednocześnie śmiejąc się i rozmawiając na różne tematy. Nagle poślizgnęłam się na błocie i już miałam upaść w całą jego kałużę, kiedy złapał/złapała mnie... i pomógł/pomogła wstać. Po chwili wszyscy wybuchnęliśmy nieopanowanym śmiechem.





(Ana) Dobrze że zjawiła nam się na pomoc Lara. Bez niej chyba byśmy się nie wydostali. Szliśmy tak śmiejąc się i opowiadając o sobie. Nawet mili ludzie, to muszę przyznać. Dzięki niesamowitej bohaterce (którą jest oczywiście Lara) wyszliśmy na ścieżkę. Klęknęłam na kolana i pocałowałam matkę naturę (czyt. trawę) Tfuu... Wyplułam to zielone coś i zaśmiałam się na widok min Federico. Szliśmy dalej,  kiedy nagle Lara wdepnęła w błoto i gdyby nie niesamowita bohaterka numer dwa - czyli ja- jej nie złapała to wpadła by do brązowego brudnego czegoś. Złapałam ją prawie przed upadkiem do mazi. Postawiłam ją na nogi i od razu wszyscy wybuchli głośnym śmiechem. Po chwili zauważyłam że źle postawiłam jedną nogę, którą niestety (a może i stety?) była w błocie. No pięknie! Chciałam wydostać jakoś moją nogę, ale to błoto było jak ruchome piaski. No proszę, tego jest już za wiele! Zachwiałam się i od razu chciałam złapać równowagę, ale nie wyszło mi to zbytnio po mojej myśli, bo wpadłam do tego błota. Ana idiotka. To przezwisko nawet świetnie do mnie pasuje. Za sobą usłyszałam jeszcze głośniejsze śmiechy. Fajnie się to tak śmiać z dziewczyny która tarza się w błocie? Nie ładnie to tak!
- No ej! Pomóżcie mi! - krzyknęłam, a dwójka od razu się opamiętała i podeszła do mnie próbując wydostać. Po wielu jakże nie udanych próbach, udało się! Jakiś medal się należy. Wstaję na równe nogi i czuję się dziwnie. Jestem lepka i brązowa jak czekolada. Fuuj! Ale to coś jedzie. Jak jakieś gówno, ale dobra. Jestem cała brązowa i lepka! Jak ja mogę się tak pokazać na ulicy?! A walić to! Wszyscy wychodzimy i znajdujemy się w parku. Aha... No fajnie.  Nagle parę metrów od nas słyszę głośny śmiech, który należy do...





(Marco) Szedłem sobie parkiem i myślałem nad tymi wszystkimi egzaminami. Jeżeli chodzi o śpiew to poszło mi nawet nie najgorzej. Tylko ten durny, cholerny taniec. Mówiłem Camili że nie dam rady, ale ona nie,nie. Przez tak mało prób się pogubiłem przy drugim wersie refrenu. Jestem fajtłapą. Nagle, z rozmyśleń wyrwała mnie 3 nastolatków, z czego jedna - Ana była cała w błocie. Od razu wybuchłem niezatrzymywanym śmiechem.
-Co ci się stało ?- pytam podchodząc do nich i ciągle się chichrając.
- Ja się nie śmiałam jak dostałeś deskorolką.
- Śmiałaś się.
- Oj wiem ! - krzyczy głośno na całe BA i zaczyna mi opowiadać o pięknej historii jak znalazła się w błocie, naprawdę fascynujące. Robi się trochę późno więc szybko się z nimi żegnam i idę w kierunku mojego domu. Gdy już jestem prawie pod moim ''schronem'' drogę zagradza mi ...




(Violetta) Czemu muszę żyć w świecie pełnym idiotów? No nic na to nie poradzimy.
Tak naprawdę od kiedy terają egzaminy wstępne, zajęć praktycznie nie ma, bo każdy z nauczycieli jest nimi zbyt pochłonięty. Na szczęście już niedługo się kończą i wszystko powróci do normy oraz dowiemy się ile nowych talentów, które będą razem z nami kształtować tą szkołę, udało nam się zdobyć.
Była jeszcze wczesna godzina, dlatego postanowiłam wrócić okrężną drogą.
Aczkolwiek, nie wiem jak, nie wiem kiedy, ale zgubiłam się. Nie, pomyliłam  po prostu drogi drogi? Źle skręciłam? Ale nie się nie zgubiłam, tak? Ja mam zawsze wszystko pod kontrolą. Po dłuższej chwili krążenia na tym zadupiu, napotykam tego chłopaka, jak on miał, Marcel? Marco?
- Cześć - wołam z uśmiechem - Marco tak? - Czysty strzał, albo dobrze, albo źle.
- Mhm, ty to Violetta, nie? - Ha! Wiedziałam, że Marco.
- Tak, słuchaj.. Eh, nie wiesz jak dość do centrum?
- Prosto, a na drugim skrzyżowaniu skręcasz w lewo znowu w lewo następnie mijasz księgarnie i skręcasz w prawo, a zaraz po niej w lewo i masz przestanek, dasz radę, - Łatwo mówić? Podziękowałam chłopakowi i ruszyłam za jego oczywistymi wskazówkami? Jednak nie było tak źle? Po godzinie dotarłam do domu, byłam tak zmęczona, że nawet nie czekałam na kolację, tylko od razu położyłam się do łóżka, i odleciałam...

KONIEC.

poniedziałek, 10 marca 2014

Rozdział 5

Komentujcie! Piszcie, co sądzicie ;>
_______________________________________________________________________


(Violetta) Całą noc nurtowało mnie to jedno pytanie, o kim niewyjśćę dowiedzieć? No, ale z drugiej strony, gdyby to było by coś ważnego na pewno bym się o tym dowiedziała, więc chyba po nie mam po co się martwić, racja? Szybko zeszłam na dół i spróbowałam nawiązać jakąkolwiek rozmowę z moim ojcem, ale nic, cisza. Dlatego postanowiłam wyjść wcześniej z domu, odkąd Angie z nami nie mieszka jest zdecydowanie inaczej, pusto. Nie kieruję się od razu do Studia, tylko do pobliskiego parku, gdzie siadam na jedną z ławek i wyciągam swój zeszyt na zapiski; "Chcę, wpisać się w twoją cieszę i zatrzymać czas. Poruszać się między naszymi pocałunkami i rosnąć razem. Mogę czekać tysiące lat marząc, że przyjdziesz do mnie, bo to życie nie jest życiem bez Ciebie.."
Momentalnie przestałam nucić słowa piosenki, kiedy kątem oka dostrzegłam, że ktoś postanowił zaszczycić mnie swoją obecnością, odwracam głowę i dostrzegam.. właśnie jak on ma?
- No cześć, cześć, mam małą prośbę - Znowu? Czy ja mam napisane na twarzy 'punkt informacyjny'?
- Zależy o jaką pomoc chodzi.. - Eh, czemu przyczepił się akurat do mnie? Takich jak on znam na wylot. Próbuję udawać takiego wielkiego, chce mieć wszystkie i wszystkich, więc nie dzięki...

(Diego) Byłem totalnie zdesperowany. Pieprzyć te egzaminy, co ja zrobię z tym refrenem? Nie pasuje, nic nie układa się w logiczną całość... Głupia piosenka. Postanowiłem pójść do szkoły i poszukać kogoś, kto chciałby mi pomóc, tam wszyscy się znają tak samo jak ja, ktoś coś wymyśli.
Spotykam więc w parku tę dziewczynę... nawet kojarzę jej imię. Violetta. Ta, głośno o niej. To pewnie zrozumie. Cudownie. Nie jest zbytnio skora do pomocy, ale trudno, niezbyt mnie to obchodzi.
- Chodzi o piosenkę. Nie pasuje mi refren. Może miałabyś jakiś pomysł? - Diego, ton prosząco-przypuszczający? Tego jeszcze nie było. I widać, że nastawienie Violi też się zmieniło. No proszę, muzyka łączy ludzi. Dosłownie. Pokazuję jej kawałek refrenu, który mi nie pasował.
- Ten fragment -  tłumaczę, wskazując palcem (tak, wiem że to nieładnie) na dwie linijki tekstu - on tu nie pasuje. Przychodzi ci coś do głowy?
I to, że jestem taka, moje życie jest szalone... nie wiem. Poczekaj chwilę - i zaczyna coś grzebać w jakimś różowo-fioletowym zeszycie. Pamiętniku? Nieważne, najwidoczniej znalazła to, czego szukała - Wiem! Czuję, jak dużo przeszłam, z tobą wszystko się zmienia. I to, że jestem taka... - hm, faktycznie, to może przejść. Fajnie, ze mi pomogła. To ciekawe, że nagle z osoby niezbyt cieszącej się na mój widok, zmieniła się pod wpływem muzyki. Podziękowałem jej, obdarowując ją jednym z moich najpiękniejszych uśmiechów i odszedłem w stronę Studio, iść w końcu na ten egzamin, kiedy widzę...

(Esmeralda) Buenos Aires, stare kochane Buenos Aires. Tęskniłam za tym miejscem... Tu się urodziłam i wychowałam, tu poznałam mojego byłego męża, Germana. Byłam w ciąży, kiedy moja matka ciężko zachorowała, czułam si w obowiązku być przy niej, pomóc, jej choroby nie dało się wyleczyć w Argentynie, ponieważ tutaj nie ma specjalistów, dzięki którym zwyciężyłby z  chorobą. Poleciałyśmy do Włoch, nie miała nikogo bliskiego oprócz mnie...Violettę widziałam tylko raz na oczy po jej narodzinach, bo zaraz potem musiałam wyjechać.  German uspokajał mnie i obiecał, że przez ten czas zajmie się jak najlepiej naszą córeczką a gdy tylko matka wyzdrowieje, spotkamy się. Wiele się jednak wydarzyło ... to był ciężki czas dla nas wszystkich,oddaliliśmy się od siebie i nie chodzi tu tylko o odległość, rozstaliśmy się... Wróciłam po 3 miesiącach do Buenos Aires gdzie po Germanie i Violi nie pozostało ani śladu, szukałam ich po całej kuli ziemskiej, nikt, nawet policja nie mogła mi pomóc. Po 16-nastu latach nareszcie mam szansę poznać moją córeczkę. Dowiedziałam się od szwagierki, że uczy ona się tu w Buenos Aires, w jakiejś szkole. Cóż wystarczy mi to - pomyślałam i zabrałam się za poszukiwania.  Stud!o On Beat, tak nazywała się ta szkoła. Elen wysłała mi także mapę ze wskazówkami jak dojść do tej szkoły, ale kierując według niej doszłam nad jakiś staw... Stoję przed tym stawem i zastanawiam się co zrobić. Załamałam ręce i spojrzałam na mapę. Esmeralda, geniuszu, źle trzymasz mapę! - karcę się w myślach.
Odwróciłam mapę i podążałam w wyznaczonym kierunku. Widzę na ławce jakiegoś chłopca, śpiewa, bez zastanowienia podchodzę do niego i pytam o drogę do Stud!o.
- To tam no.. pójdzie pani na wprost a potem w lewo - burknął szykując się do odejścia.
- Dziękuję - odpowiadam szorstko i idę we wskazane miejsce.
Dotarłam do dużego żółtego budynku, już z oddali było słychać muzykę. To jest to miejsce - myślę i wchodzę do środka. Stojąc na środku korytarza jak ta idiotka patrzę na te wszystkie dzieci, mając nadzieję, że rozpoznam wśród nich moją córkę. Nie było jej tam, więc zaczepiam jedną/jednego z uczniów tej szkoły aby pokazał/pokazała mi gdzie jest pokój nauczycielski...

(Francesca) Krzątając się po Studio i czekając na pierwszą lekcję, zaczepia mnie jakaś kobieta.
- Przepraszam kochanie, wiesz może gdzie jest pokój nauczycielski? - Spytała wyraźnie zdenerwowana, co chwile rozglądając się nerwowo we wszystkie strony jakby kogoś szukała, okay?
- Na prawo - odpowiedziałam z wymuszonym uśmiechem. Szybko mi podziękowała i zniknęła.
Wydawała się zrównoważona psychicznie, więc cała moja uwaga powędrowała na wchodzącego Federico. Ahh.. - Nie gap się tak! - warknęłam sama do siebie, on nic do ciebie nie czuje, nie łódź się. Obróciłam się i odeszłam, ale to wystarczyło żeby chłopak mnie zauważył, no tak wiem, wyróżniam się w tłumię, oczywiście złapał mnie za rękę i wylądowałam na wprost niego, fajnie!
- Mam pomysł, chodź.. - Uśmiechnął się zadziornie, i po co tak robić?
- Mam lekcję - No, chyba.. Znaczy..
- No więc? Chodź, jest sprawa.. - Nadal naciskał, czy on jest aż tak tępy?  Nie to nie.
- Nigdzie nie idę, tak?! - Warknęłam i po raz kolejny obróciłam się na pięcie.
- Ej, a co z tobą? Czyżby zły okres!? - Tak, oczywiście..
- Bo nie będę na każde twoje zawołanie? -...

( Federico )
Kolejny dzień i ciągle to samo. Ta monotonia zaczyna mnie wykańczać. Gdy wyszedłem z warsztatu, udałem się i wsiadłem do auta , który pożyczyłem od szefa i ruszyłem do Studia.
Tsa... To miejsce serio ma jakieś magiczne moce, bo ciągle chcę się tam wracać.
Wszedłem do szkoły i zauważyłem w tłumie uczniów Francescę .
- Mam pomysł, chodź - uśmiechnąłem się .
- Mam lekcję - odpowiedziała.
- No więc? Chodź, jest sprawa - chyba nie mogłem jej tak od razu powiedzieć co wymyśliłem?
- Nigdzie nie idę, tak?! - warknęła i już chciała odejść.
- Ej, a co z tobą? Czyżby zły okres!?  
- Bo nie będę na każde twoje zawołanie?
- Ugryzło Cię coś ? Mam sprawdzić gdzie?! - zacząłem ją łaskotać, jednak się wyrwała.
- Nawet nie próbuj tych swoich sztuczek - zmrużyła oczy.
- Fran , o co Ci chodzi? Chciałem Ci coś pokazać , a ty się zachowujesz jakbyś wczoraj mnie poznała - spuściła wzrok. - To co ? - wyciągnąłem w jej kierunku rękę. Po chwili wahania ją złapała.
- Masz 10 minut.
- Ok - wyszczerzyłem zęby. Zaprowadziłem ją do auta .
- A ty skąd go masz ? - spytała na jego widok.
- Pożyczyłem. Nie martw się nie ukradłem - otworzyłem jej drzwi, a ona wsiadła do samochodu.
Po 5 minutach znajdowaliśmy się już na przedmieściach miasta, dokładnie na jednym ze wzgórz.
- I to chciałeś mi pokazać? - powiedziała znużona .
- Nie mów , że Ci się nie podoba, bo będziesz wracała z buta - odpowiedziałem.
- Nie no ładnie jest - pokazała mi język .
Nagle z zarośli wybiegł/a ...

(Ana) Dzisiaj zdecydowanie mi się nudziło, bo mądra Anka z buta poszła na jakieś wzgórze na przedmieściach miasta. Tak, Ana geniusz! Szlajałam się po wzgórzu, aż w krzakach nie usłyszałam jakiegoś szelestu. Postanowiłam to sprawdzić a tam nic nie było. Chciałam wychodzić z tych krzaczorów ale usłyszałam czyjeś głosy, więc się powstrzymałam i postanowiłam podsłuchać. 
- I to chciałeś mi pokazać? - skądś kojarzyłam ten głos. Najeżdżał włoskim akcentem... No tak! To ta... Jak jej tam? Francesca? Mniejsza.
- Nie mów, że Ci się nie podoba, bo będziesz wracała z buta - odpowiada głos znów z włoskim akcentem. To przecież Fredrico? Federico? Kij z tym! Po chwili usłyszałam jakieś bzyczenie. Odwracam głowę, a tam co?! Osa! Zaczynam machać rękami na prawo i lewo jak głupia i wybiegam z tych przeklętych zarośli krzycząc: Oso! Leć sobie! Zostaw biedną Anke w spokoju! Co ja ci zrobiłam?! - Freduś i Franka wybuchają śmiechem. No fajnie to się tak śmiać z dziewczyny uciekającej przed Osą?! 
- Może by tak ktoś pomógł?! - krzyczę nadal biegając i wymachując rękami. Fredek wziął mnie i Franke za rękę i pociągnął przed siebie nadal się śmiejąc, ale ta osa za nic nie chce od nas odlecieć. Biegniemy przed siebie śmiejąc się w niebo głosy. Nagle z jakiś niewiadomych czynów znajdujemy się nad jeziorem.  Osa na moje szczęście mnie zostawiła w spokoju. Staję na końcu drewnianego pomostu i podziwiam piękne widoki, kiedy czuję że ktoś mnie popycha i ląduje w lodowatej wodzie...


(Violetta) Dobra, myliłam się. Nie sądziłam, że może nam wyjść całkiem przyzwoita piosenka. To dziwne, że wystarczy jedynie kartka papieru żebym zmieniła swoje nastawienie do niego, nie jest aż taki zły, prawda?
Muszę przyznać że śpiewa naprawdę dobrze, ma zagwarantowane miejsce w Studio.
W przerwie w zajęciach udałam się do parku, nad małe jeziorko, kiedyś w dzieciństwie przychodziłam tam razem z ojcem. Oczywiście i kogo tam zauważam? Moich głupich przyjaciół, i Ane?
Nie wiem czemu, ale nabrała mnie dziwna ochota wrzucenia ich do wody, czy to jest normalne? Brakuje mi rozrywki. Jak pomyślałam tak i zrobiłam, najpierw w wodzie wylądowała Francesca, a potem Ana. Za nim się połapały co właściwie się stało, odeszłam zostawiając Federico, to chłopak będzie miał kłopoty, dobrze mu tak, ha! Wracając powrotną drogą nie mogę pohamować śmiechu, przez co wpadam na jakąś kobietę...

(Esmeralda) Wracając ze Studia rozmyślałam o mojej córeczce, widziałam ją niemal w każdym dziecku uczącym się tam, ale jednak nie - to nie było to. Zobaczyłam, że zabrakło mi moich leków na depresję więc czym prędzej (żeby nie zwariować) udałam się do apteki. Szłam gadając sama do siebie jaką to jestem złą matką kiedy wpadłam na pewną dziewczynkę. Niesamowicie przypominała moją córkę te same oczy, ten sam uśmiech i włosy.
- Violetta, Violetta! - wrzeszczę nie pohamowanie.
- Tak? - patrzy na mnie zdziwiona dziewczyna.
- Tęskniłam za Tobą! - łapię dziewczynę i przyciskam do siebie.
- Ale proszę pani, ja pani nie znam - krzyczy, wyrywając się dziewczyna.
- Mam omamy?! - patrzę jej w oczy i histerycznie pytam. Dziewczynka tylko patrzy na mnie zmieszana.
- Pani się chyba źle czuje... może pojedziemy do lekarza, dobrze? - proponuje łagodnie.
- Nie wzięłam leków. Powiedz mi czy nazywasz się Violetta Castillo? - pytam już nieco spokojniej ale nadal jak wariatka.
- Tak? Znamy się? - pyta dziewczyna.
- Nie - odpowiadam i twarz zalewa mi się łzami. - to ja już pójdę.. - mówię i kieruję się do odejścia kiedy...

(Violetta) No tak, w porządku. To przecież całkiem normalnie kiedy obca kobieta wpada w histerie na mój widok i rzuca mi się na szyję, to ja się w takim razie nie znam.
- Pani się chyba źle czuje.. może pójdziemy do lekarza, dobrze? - spytałam łagodnie, bo to nie jest normalnie, może coś się stało?
- Nie wzięłam leków. Powiedz mi czy nazywasz się Violetta
Castillo? - Z tego co mi wiadomo to tak.
- Tak? Znamy się? - Odpowiedziałam podejrzliwie, no nie przypominam sobie?
- Nie, to ja już pójdę - Czy pani sobie żartuje? Nie znamy się, a zna pani moje imię? Ciekawe skąd! Przez chwilę stałam w bezruchu, no ale jednak coś musi być na rzeczy, od razy przypomniałam sobie rozmowę mojego ojca z Ramallo, przypadek? Nie sądzę. Nagle kobieta się odwraca..
- U-MIX... Tak, znam Cię z tego internetowego czegoś... Przepraszam, za bardzo się ekscytuje takimi programami, uważam że masz świetny głos, naprawdę - No to może być fakt, Violetta przewrażliwiona osobo, uspokój się! Rozmawiałyśmy przez chwilę, ale była bardzo roztrzepana? Raz zalewała się łzami, a raz się śmiała, no fajnie? Kiedy miałam już odejść, zauważyłam Angie, i od razu rzuciłam się jej nie szyję.
- Esmeralda... Co ty tu robisz? - Spytała surowo moja ciotka.
- Angeles... - Cóż za napięcie.

(Angie)Urwanie głowy z tymi przesłuchaniami! Co roku jeszcze więcej zgloszeń trafia do dyrekcji,a szkoła zyskuję na prestiżu. Niezmiernie się z tego cieszę,jednak odliczam godziny do zakończenia całego "szaleństwa". Wracała do domu z jednej strony szczęśliwa,a z drugiej lekko poirytowana i niepewna? Od pewnego czasu German chodzi jakiś podenerwowany i każdy gest go płoszy.. Oczywiście jak zwykle próbuję ukryć swoje prawdziwe uczucia za "maską obojętności", znam go jednak na tyle dobrze,że potrafię odróżnić jego prawdziwe "ja" od tego udawanego.. W końcu zajeło mi bardzo dużo czasu,aby rozbić ten mur,który wokół siebie utworzył.
Ten zawadiacki uśmiech i błysk w czekoladowych oczach był obeczny przez tyle lat,a teraz nagle zanikł..
Automatycznie zaczełam obwiniać za całą sytuację Esmeralde. To ona zniszczyła świat Germana i Violetty tak nieodwracalnie. Byłyśmy siostrami. Ja jednak tak nieuważałam..
Miałyśmy jednego ojca i jedną matkę z taką różnicą,że ja od kiedy tylko sięgam pamięcią, mieszkałam z ojcem. Zawszę gdy pytałam się o moją matkę,mówił,że nie chciała mnie,dlatego wyjechał ze mną do Hiszpanii. To mi wystarczyło,aby ją znienawidzieć.
Z Esmeraldą widziałam się kilka razy w życiu. Ona-ułożona i poważna. Ja-zwariona i wiecznie śmiejąca..Podobno przeciwieństwa się przyciągają jednak w naszym przypadku było niedorzecznym stwierdzeniem. Mimo wszystko tata ją kochał.
Lecz,gdy 13 lat temu dowiedziałam się od ojca,że zostawiła swojego męża i małą córeczkę ją także znienawidziłam,a ojciec urwał z nią wszystkie kontakty i pochłonął się pracy. Nie mogłam znieść myśli jak teraz czuje się jej maż,to niewinne dziecko..
Obiecałam sobie,że gdy dorosnę odszukam ich i pomogę. Tak też się stało..
Pięć lat później mój ojciec został dyrektorem Stud!aOnBeat w Buenos Aires,a ja automatycznie nauczycielką śpiewu.Nigdy nie myślałam,że odnajdę tam Violette i Germana.. Viola była wspaniałym dzieckiem,a między mną a Germanem narodziło się uczucie,które zostało zagłuszone przez nasze więzy rodzinne,a zupełnie oddaliśmy się opiekowaniu małej Violi..
Uczucia które tłumiliśmy w sobie przez tyle lat musiały w końcu ujrzeć światło dzienne i od dwóch lat jesteśmy razem. I co mogło się tak nagle popsuć?
Z nurtującymi myślami przemierzałam park,aż nie poczyłam dłońi które objeły moją szyję.
Od ponad dziesięciu lat jedna osoba zawszę mnie tak wita i nie miałam wątpliwości,że to viOLAtta Popatrzyłam na kobietę stojącą niedaleko nas..
Tan wyraz twarzy...Jakby znajomy??... I nagle mnie olśniło. To niemożliwe!!!
-Esmeralda... Co ty tu robisz? - rzekłam sucho.
-Angeles... - powiedziała i zamilkła przyglądając się mi z otwartymi ustami.
W jej oczach można było zauważyć łzy,które usilnie próbowały się wydostać; ja nadal stałam przyciskając do siebie Violę... Momentalnie dopadło mnie współczucie i niewiarygodna troska o nią..
- Violu... Czy mogłabyś pójść prosto do domu jeśli Cię poproszę?
- Alee... - nie dokończyła,gdyż widząc na mojej twarzy malujący się smutek skapitulowała - Jasne - zmierzyła nas obie niepewnym wzrokiem i odeszła..
- Przyjechałam spotkać się z córką - rzekła na tyle pewnie, ile mogła.
- Nie śpieszyło Ci się coś z tą wizytą! Co chcesz tym wszystkim osiągnąć?! Myślisz, że jeśli pojawisz się w jej życiu od razu przyjmie Cię z otwartymi ramionami?! Myślisz, że zdołasz wytłumaczyć dlaczego nie było Cię przez szesnaście lat jej życia?! I że kiedykolwiek z jej ust usłyszysz"Mamo"?!-emocje stawały się silniejsze z minuty na minutę...
-Ty nic nie rozumiesz Angie! - krzykneła przez łzy.
-Rozumiem wszystko oprócz ciebie i wcale nie chcę poznać twojego chorego toku myślenia Esmeraldo! Znam Violette lepiej niż kogokolwiek. Od kilkunastu lat naprawiam twoje życiowe błędy... I musisz wiedzieć jedno: Viola i German są dla mnie najważniejsi i jeśli będziesz chcieć zniszczyć ich szczęście to ja nieręcze za siebie! - powiedziałam i jak najszybciej odeszłam ledwo powstrzymując łzy.
Tyle błędnych myśli rodziło się w głowie,ale ciągle dochodziłam do jednego wniosku:"Muszę ich chronić"!
Nagle poczułam czyjąś dłoń na ranieniu. Był/a to...

(Emma) Właśnie idę przez park do Studia, żeby zdać egzamin z tańca. Postanowiłam zdać go w pierwszy dzień egzaminów, żeby mieć to już z głowy. Idąc parkiem rozmyślam o wczorajszym dniu. Poznałam dwóch chłopaków: Marco i Maxiego. Marco był miły i nieśmiały, ale potem nawiązałam z nim więź i rozmawialiśmy jak starzy przyjaciele. Słyszałam przez chwilę jak śpiewa i ma naprawdę cudowny głos. Po nim poznałam Maxiego. Chłopak zauroczył mnie. Po pierwsze sam do mnie podszedł, a po drugie widać było, że zależy mu na rozpoczęciu tej znajomości. Był przesłodki i prawił mi komplementy. Potem powiedział, żebym pokazała mu mój układ. Nie mogliśmy go niestety poćwiczyć, ponieważ sala była zajęta. Był tam Marco z Cami i byli szeroko uśmiechnięci, poczułam w środku trochę zazdrości. Zauważyłam, że chłopacy się kłócą, a ta ruda dziewczyna rzuciła propozycję pojedynku, więc wreszcie się odezwałam i zgodziłam. Miałam wrażenie, że ja i Maxi wygrywamy, ale wspólnie ustaliliśmy remis. Potem Maxi odprowadził mnie do domu i na koniec powiedział, że jeżeli podczas układu tańczę tak jak w czasie pojedynku to nie jestem żadną łamagę tylko utalentowaną dziewczyną. Później pożegnaliśmy się, a on dał mi całusa w policzek i odszedł. Byłam cała zarumieniona i czułam motyle w brzuchu. Kiedy dziś wstałam pomyślałam o Maxim i od razu byłam cała w skowronkach. Potem dopiero się uspokoiłam, bo przecież nic konkretnego się nie stało, ale i tak byłam szczęśliwa. Po chwili poczułam, że słońce razi mnie w oczy, więc wróciłam do rzeczywistości i odwróciłam głowę. Ujrzałam nauczycielkę ze Studia, podeszłam do niej i położyłam jej dłoń na ramieniu.
- Dzień dobry! Wszystko dobrze? - spytałam z uśmiechem, ponieważ nauczycielka wyglądała na mocno zdenerwowaną.
- Yyyyy... Tak. Tak, wszystko dobrze. - odpowiedziała już lekko uspokojona nauczycielka. - A tak w ogóle kim jesteś? - spytała.
- Ja jestem Emma, kandydatka do Studia. - powiedziałam, a uśmiech nie schodził mi z twarzy.
- Aaa.. Tak, już Cię pamiętam. - zaśmiała się. - Przepraszam, ale muszę już iść.
- Do widzenia! - powiedziałam, a nauczycielka odeszła.
Postanowiłam iść dalej, jednak potknęłam się o kamień na chodniku. Czułam, że zaraz będę na ziemi, więc zamknęłam oczy. Czekałam kilka chwil, jednak nic takiego się nie stało.
- Możesz już otworzyć oczy! - usłyszałam nagle czyjś głos. Otworzyłam oczy i ujrzałam..., który/która szeroko się uśmiechał/uśmiechała...

(Libi) No pięknie! Od jakiegoś ucznia w Studio dowiedziałam się, że egzaminy ze śpiewu były wczoraj! Ale wtopa! I co ja mam teraz zrobić?! No dobra... Pójdę i się zapytam czy mam jeszcze jakąś szansę. Weszłam do budynku i jakiegoś ucznia zapytałam gdzie znajduje się pokój nauczycielski. Pokazał mi palcem gdzie mam iść i skierowałam się przez wskazany kierunek. Otworzyłam granatowe drzwi i weszłam do środka. Na  fotelu siedział starszy pan, który od razu ma nie spojrzał, a ja zapytałam:
- Czy mam jeszcze jakieś szanse na egzaminie ze śpiewu? - staruszek tylko się uśmiechnął i powiedział, że bez problemu znajdzie się dla mnie jakieś miejsce. Wręczył mi formularz i powiedział, że już jutro będę mogła się wykazać na egzaminie ze śpiewu jak i tańca. COOO? Jak ja dam radę coś wymyśleć w tak krótkim czasie?!  Libi... Nie panikuj, spokojnie dasz radę. Wdech i wydech. Ale jak ja mam się nie denerwować, kiedy będę miała egzamin z tańca i śpiewu w tym samym czasie?! Szybko uzupełniłam kartkę o ile pamiętam Antoniu i wyszłam szybko do jakieś sali aby coś na szybko wymyśleć. Postanowiłam, że zaśpiewam tą piosenkę którą wczoraj grałam na keyboardzie. Była spoko, więc czemu by tu nie spróbować? Zaczęłam próbować, się jej nauczyć, ale za nic mi to nie wychodziło bo ciągle tylko się stresowałam. Po chwili postanowiłam trochę wyczilować i się trochę uspokoić bo stres mi nic nie da. Po jakiś 30 minutach piosenka była opanowana, no może nie do końca, no ale zawsze coś. Poszłam do innej sali i zaczęłam układać jakiś układ. Wychodziło mi to... Całkiem nieźle. Może mam jakieś szanse? Po godzinie ćwiczenia postanowiłam wyjść przed Studio i trochę odreagować. Nagle zauważyłam dziewczynę która za chwilę by wylądowała na ziemi jak długa, gdyby nie ja. Szybko do niej podbiegłam i złapałam. Dżentelmenka ze mnie kurde jakaś. Zauważyłam, że dziewczyna ma zamknięte oczy więc powiedziałam:
- Możesz już otworzyć oczy! - uśmiechnęłam się szeroko, a dziewczyna o blond włosach otworzyła oczy i się uśmiechnęła.
- Dzięki za pomoc - powiedziała. 
- Spoko. Zawsze do usług - powiedziałam i zaśmiałam się. 
- Jestem Libi, a ty? - zapytałam podając jej rękę. Dowiedziałam się że ma na imię Emma, uczy się w Studiu, a jej ojciec jest burmistrzem miasta. Hm... Ciekawe jak to jest mieć takiego ojca... Ale dobra! Nasza rozmowa trwała jeszcze chwilę, a potem każda z nas poszła w swoją stronę. Weszłam do domu i szybko wbiegłam po schodach do mojego pokoju. Walnęłam się na łóżko i ze tego całego zmęczenia, nawet nie zauważyłam kiedy zasnęłam...

KONIEC!

niedziela, 9 marca 2014

Rozdział 4

Zapraszamy do komentowania!
_______________________________________________________________________

( Federico )
Obudziłem się jak zwykle wcześniej. Głowa strasznie mnie bolała i najchętniej zostałbym cały dzień w domu, ale trzeba jakoś ogarnąć to wszystko.
Zrobiłem dla Jorga śniadanie, a on szybko je zjadł. Wie w jakiej sytuacji się znajdujemy i nigdy na nic nie narzekał.
Wyszliśmy w domu , a ja zaprowadziłem go do cioci, bym sam udał się do pracy - pracuję dorywczo u mechenika samodowego. Pieniądze choć marne, ważne , że są.
Idąc centrum, spotykam ...

(Violetta) Obudziły mnie promienie słoneczne, które wpadły przez otwarte okno, czemu nikt go nie zamknął, eh?! Obróciłam się na prawy bok by spojrzeć na zegarek, kto normalny wstaje o szóstej?! Jęknęłam cicho podnosząc się z łóżka, jak przypuszczałam dom był całkowicie pusty, to aż dziwne.
Zjadłam szybko płatki z mlekiem i wyszłam z domu, do zajęć miałam jeszcze zbyt dużo czasu by się śpieszyć, dlatego wybrałam się do centrum miasta, gdzie spotykam Federico, ale szybkim krokiem wyminęłam chłopaka. Z braku lepszych zajęć, udałam się na zajęcia. Wchodzę do prawie pustej klasy, gdzie znajduje się jedynie... grający/a na gitarze...

(Diego) Powiedz mi, w jakim rytmie mam tańczyć,
Chodź tutaj, pozwól się pocałować,
Wiem, że ci się spodoba,
Tym stylem uda mi się cię zdobyć.
Mam wątpliwości co do zdawania do tej szkoły. Nie chodzi o żaden stres czy coś w tym stylu, wiadomo, że to przez to nikomu nie idzie. Wiem, że się dostanę i już.
Ale czy tylko mnie cholernie wkurza, jak próbuję coś ćwiczyć, a wiecznie ktoś mnie podsłuchuje? To już się robi nudne. Dzisiaj(czy tam jutro - nie pamiętam?) są te egzaminy i może chciałbym coś ogarnąć z piosenką? Nie no, po co. Więc, drogie dziewczę, idź sobie.
A, ja ją znam! To jedna z tych pokrak, które nie umieją chodzić. O, czyli ona się tu uczy. Warto pamiętać.
- Ładna ta piosenka - odzywa się. Czy ja cię prosiłem o komentarz? - Zdajesz do Studio?
- Mhm, tak - odburkuję, ale właściwie to przypominam sobie, że może mi udzielić ważnych dla mnie informacji. - Nie wiesz przypadkiem, kiedy dokładnie odbywają się egzaminy?
Udziela mi dokładnej odpowiedzi. Egzaminy ze śpiewu odbywają się od dzisiaj i będą trwały trzy dni, z tańca - od jutra, również trzy dni.
Dziękuję dziewczynie i wychodzę z klasy. Idę korytarzem w stronę wyjścia, kiedy nagle zaczepia mnie jakaś osoba...

(Emma) Skończyły się wakacje i mój ojciec, który jest burmistrzem Buenos Aires pozwolił mi wybrać sobie szkołę. Do tej pory uczyłam się w prywatnych szkołach, jednak nie byłam w nich szczęśliwa. Postanowiłam więc zapisać się do szkoły artystycznej - Studia OnBeat.
Wybrałam się więc do szkoły, aby oddać papiery. Zamyślona wchodzę do budynku i zaczepiam jakiegoś chłopaka.
- Hej! Uczysz się tu? - pytam radośnie, jednak po chwili uśmiech znika z mojej twarzy.
- Nie! - burczy nieprzyjemnie i odchodzi. Aha, okey...
Idę dalej i zaczepiam kolejną osobę, tym razem dziewczynę.
- Cześć! Jestem Emma! Mogłabym Cię o coś spytać? - pytam ponownie z uśmiechem. Dziewczyna odwzajemnia mój gest i mówi:
- Hej! Miło mi Cię poznać. Jestem Fran! Jasne pytaj! - mówi z szerokim uśmiechem. Przynajmniej ona wygląda na miłą.
- Wiesz może gdzie mogłabym oddać moje papiery zgłoszeniowe? - pytam.
- Tam jest pokój nauczycielski. Tam możesz oddać papiery.- mówi i wskazuje mi pomieszczenie.
- Dzięki i mam nadzieję do zobaczenia! - rzucam i odchodzę.
Ruszam do pokoju nauczycielskiego, ale potykam się i wpadam na..., który/która uśmiecha się i pomaga mi wstać...

(Ludmiła) Kiedy w końcu skończą się te głupie egzaminy. Mamy już dosyć w Studio ludzi pozbawionych talentów. Idąc korytarzem mojej szkoły, wpadła na jakaś dziewczyna. Mogłam jej wstać, może lekko się uśmiechnęłam.
- Może uważaj jak chodzisz! - uśmiech zniknął z mojej twarzy
- Przepraszam, chodzisz do Studia? Jestem Emma - przywitała się blond dziewczyna
- A jak inaczej? Mam nadzieje że ty nie! - uśmiechnęłam  - A jak inaczej? Mam nadzieje że ty nie! - uśmiechnęłam się lekko
- Zawsze tak miło witacie nowych?
- Tak! Ja tak, a teraz nie mogę na Ciebie marnować mojego cennego czasu, więc LUDMIŁA ODCHODZI! - krzyknęłam jej głośno w twarz
- Okej? - zrobiła dziwną minę. Nie mając ochoty z nią gadać poszłam sobie. Odchodząc od tej dziewczyny, która jest dziwna spotkałam...

(León) Wstałem nawet punktualnie. Mogłem jeszcze zdążyć na pierwszą lekcję, więc szybko wyszedłem z domu i poszedłem do Studio. Szukając wzrokiem kogoś znajomego, który kojarzy nasz nowy plan lekcji, wpadam na Ludmiłę.
- Nie o ciebie mi chodziło - prycham.
- Co? - udaje, że wcale jej nie znieważyłem, mhm.

- Wiesz, z kim mamy pierwszą lekcję? - wzdycham, rezygnując z próby wytłumaczenia jej czegokolwiek.
O dziwo uzyskuję od niej odpowiedź. Zmierzam więc właśnie samotnie ku sali od tańca, po drodze zahaczając o swoją szafkę. Mógłbym ją wreszcie kiedyś posprzątać, eh... w stosie kartek z nutami i tekstami piosenek coś przykuwa moją uwagę. Nie boję się, już wiem kim jestem, wiem czego szukam i gdzie idę... Hoy somos mas. Ciekawe, skąd to się tutaj wzięło. Ten tekst mówi o zmianach. O jakich zmianach? Czy wpadł mi w ręce przez przypadek?
Brawo León, doszukujesz się sensu życia w jakiejś piosence, a to tylko twoja wina, że tu jest, bo nie chciało ci się ogarnąć szafki. Idę na lekcję, a przed klasą spotykam...


 (Tomas) Przechodzę korytarzem, kierując się do klasy. Przed nią widzę Leóna. Wygładzam moją koszulkę, poprawiam włosy i idę.
- Cześć León! - rzucam wesoło,
- Cześć - rzuca oschle. Zrobiło mi się bardzo przykro, ale pociągnąłem cicho nosem i było okej. Staram się naprawić swoje stosunki z Leónem, bo mieliśmy, khem, małe spiny wcześniej. Wiem, że to będzie trudne, ale od czegoś trzeba zacząć.
- Więc... Idziesz na lekcję, tak? - pytam jak idiota. Serio, Tomas?
- Nie, stoję sobie i podziwiam drzwi.
- Och... To... Mam nadzieję, że ci się podobają, bo... są ładne, tak. - mówię, po czym jak najprędzej wchodzę do klasy. Brawo, Tomas, jesteś geniuszem. Naprawdę.
Lekcja mija nudno, bardziej interesowały mnie drzwi. Czemu León tak sarkastycznie odpowiedział używając do tego drzwi? Przecież one naprawdę są ładne, no.
Wychodzę z klasy i kieruję się do Resto, ponieważ mam wolną chwilę, a chcę koktajl. Przed nim widzę...

(Diego) Tak więc trzeba by się ruszyć i iść na ten egzamin... ale to później. Przecież się nie pali. Przed południem wychodzę z domu i idę do tego takiego fajnego baru przy Studio. Zamawiam koktajl z mango i myślę nad swoją piosenką. Chociaż napisałem ją już daaaawno, wydaje mi się, że czegoś w niej brakuje, tylko jeszcze nie wiem czego. Ale coś wymyślę.
Rozglądam się po barze. Wydaje mi się, że prowadzi go rodzina jednej z uczennic Studio. Ona jest, hm, Włoszką? Chyba. Płacę rachunek i wychodzę z budynku, przed którym spotykam tego chłopaka. Jak on miał? Tomas? Taki trochę jest, khem... nazbyt wesoły? To u niego normalne, czy tak tylko na mój widok?
Wita się ze mną (wesoło) i pyta się (wesoło) czy idę do Studio. Więc mu odpowiadam (niewesoło) że idę, bo co mam robić? Wchodzimy razem do szkoły, a wtedy podchodzi do nas...

(Libi) Kolejny dzień i nowe możliwości. Studio On Beat... Coś ciągnie mnie do tej szkoły, ale sama
nie wiem co. A może by tak spróbować? Hm... A co mi tam! Raz kozie śmierć!  Trzeba spróbować, jak nie to trudno. Wyszłam z domu zamykając za sobą drzwi i skierowałam się w stronę Studia. Tylko co by tu im zaprezentować? Oto jest pytanie! A teraz na poważnie... Co ja im zaprezentuje?! Dobra, kij z tym. Coś się potem wymyśli. Szłam przez park, aż trafiłam na kolorowy budynek. Wchodząc do środka zauważam jakiegoś facia i chłopaka którego wcześniej spotkałam w parku. Podchodzę do nich i pytam kiedy odbywają się castingi. Szatyn o odpowiada że za parę dni. Ale kiedy dokładnie do nie może powiedzieć. No bo po co?! Wzruszam tylko ramionami i wchodzę do środka. Chyba nic się nie stanie jak wejdę do środka i się po rozglądam co nie? Wchodzę do jakiejś pustej sali i podchodzę to keyboardu. Kładę ręce na klawiaturze i po chwili zauważam jakąś piosenkę która leżała na owej rzeczy. Biorę ją do ręki i szybko czytam tekst po czym lekko się uśmiecham. Opieram kartkę i znów kładę ręce na klawiaturze, aby zagrać. Naciskam na klawisze, a z moich ust wypływa piękny głos... Ale... To ja tak śpiewam?! Niee, to niemożliwe. Dziewczyna która nigdy nie miała bliskiego kontaktu z muzyką umie ładnie śpiewać? Nie uwierzę w to. Gdy skończyłam grać usłyszałam czyjeś brawa. Podnoszę głowę do góry, a o framugę drzwi opiera się...

(León) W przerwie pomiędzy zajęciami łażę bez celu po Studio. Nie widzę nikogo znajomego, te egzaminy to jakaś porażka. Wchodzę do którejś, wydawałoby się pustej klasy, ale kiedy przyglądam się uważniej, zauważam dziewczynę, którą poznałem kilka dni temu, Libi. Przysłuchuję się, kiedy gra i śpiewa. Muszę przyznać, że wychodzi jej to całkiem dobrze. Ba! Na tyle dobrze, że wiem, dostanie się bez problemu. I dobrze, takich ludzi nam potrzeba. Kiedy kończy, pozwalam sobie na ciche brawa. Spogląda na mnie ze zdziwieniem.
- Ładnie śpiewasz. Bardzo ładnie - podchodzę do niej, zabierając nuty i przyglądając się im dokładnie. - Co to za piosenka?
- Dzięki - uśmiecha się promiennie. - Nie wiem, leżała tutaj... - hm, no ja też nie wiem. Cóż, może kiedyś się dowiemy.
Rozmawiamy jeszcze przez chwilę, ale rozbrzmiewa dzwonek i klasa zaczęła zapełniać się uczniami. Żegnam się z dziewczyną i idę do swojej klasy. Lekcja z Angie trwa w najlepsze, kiedy wbiega spóźniony/a....

(Emma) Czy ja zawsze muszę na kogoś wpadać?! Po krótkiej wymianie zdań z piękną blondynką udałam się do pokoju nauczycielskiego i oddałam papiery dyrektorowi Studia, który przyjął je z uśmiechem. Opuściłam pomieszczenie i wyszłam przed Studio, następnie usiadłam na jednaj z ławek.  Już od kilku dni wiedziałam, że zapiszę się do Studia, więc miałam czas, żeby poćwiczyć wybraną prze siebie piosenkę. Choreografię taneczną, też już umiem, ale muszę jeszcze poćwiczyć. Może ta niedawno poznana Francesca mi pomoże? Przydałoby się... No nic. Słyszałam, że egzaminy ze śpiewu są od dziś, a z tańca od jutra, więc może dziś zdam jeden z egzaminów? Tak to dobry pomysł. Uśmiecham się sama do siebie na tę myśl. Udaję się do sali muzycznej, gdzie podchodzę do keyboardu i zaczynam grać "Nel Mio Mondo". Wybrałam tę piosenkę, ponieważ bardzo dobra umiem włoski. Uczyłam się go w prywatnych szkołach przez lata, a poza tym moja rodzina pochodzi z Włoch i często jeżdżę tam w odwiedziny do babci i dziadka. To we Włoszech urodził się mój tata, moja mama pochodzi z Wielkiej Brytanii, a konkretnie z Anglii. Poza tym ta piosenka bardzo mi się spodobała, gdy pierwszy raz ją usłyszałam. Po skończeniu śpiewania postanawiam udać się do sali, gdzie odbywają się egzaminy, może akurat będę mogła zdawać. Nie wiem, w której to sali, więc biegam od jednego pomieszczenia do drugiego. Wpadam nagle do klasy, gdzie właśnie trwa lekcja, a wzrok wszystkich skupia się na mnie...
- Przepraszam! - krzyczę od razu. - W której sali są egzaminy? - pytam już ciszej.
- W tamtym pomieszczeniu - oznajmia mi nauczycielka z uśmiechem. Dziękuję jej i wychodzę z klasy. Po wyjściu z niej wybucham cichym śmiechem, to musiało być dziwne dla uczniów. Udaję się do pomieszczenia wskazanego przez nauczycielkę, gdzie ponownie spotykam dyrektora, który jest również nauczycielem. Po krótkiej rozmowie z nim dostaję pozwolenie wejścia na scenę. Słyszę pierwszy dźwięki Nel Mio Mondo i daję się ponieść muzyce. Jestem w tym momencie szczęśliwa. W trakcie mojego występu do sali wpada..., a ja automatycznie przestaję śpiewać....


(Marco) No fajnie, ktoś mi powiedział że egzaminy były wczoraj, narobiłem z siebie wieeelkiego błazna. Dopiero jak spotkałem dyrektora, Pablo, kazało się że egzaminy ze śpiewu są dzisiaj. Przynajmniej się przygotowałem.  Szybko popędziłem do Studia. Z jednej z sal usłyszałem głosy nauczycieli, a potem melodię
do jakiejś piosenki. Chciałem podglądnąć kto śpiewa, jednak jak zwykle mi się to nie udało i wpadłem z hukiem do sali.
-Przepraszam, to było nie chcący- zwracam się do nauczycieli, a do dziewczydny szeptam by śpiewałam dalej. Szybko wychodzę i siadam na jednej z ławek pod salą. ''Jestem wielki idiotą, jak można wparować do sali w trakcie przesłuchań'' Z ciekawości sprawdzam listę. Okazuje sie że mam numer 12. Czyli wchodzę po następnej osobie.
-Denerwujesz się ? - pyta ...

(Emma) Ten chłopak, który wpadł na moje przesłuchanie jest chyba podobny do mnie - wpada nie tam gdzie trzeba i nie wtedy kiedy trzeba. No, ale cóż... Niektórzy już tak mają. Chłopak szepnął mi, żebym śpiewała dalej, a ja posłusznie wykonałam jego polecenie. Niestety opuścił salę, szkoda. Gdy piosenka się skończyła usłyszałam ciche brawa. Spojrzała na nauczycieli.
- Brawo! - powiedział Beto, przynajmniej tak pisało na tabliczce przed nim.
- Masz naprawdę ładny głos! - dodał Pablo. - Jak pójdzie Ci równie dobrze na egzaminie z tańca bez problemu się dostaniesz! - dodał z uśmiechem. Podziękowałam i wyszłam z sali. Na ławce obok niej zauważam TEGO chłopaka.
- Denerwujesz się? - pytam
- Tttak - mówi zdenerwowany.
- Nie masz czym, po prostu daj się ponieść muzyce i bądź szczęśliwy! Pamiętaj robisz to dla siebie i to ma Ci dawać radość! - krzyczę do niego z entuzjazmem,
- Hah! Dzięki! - śmieje się do mnie. - Naprawdę poprawiłaś mi humor. Tak w ogóle jestem Marco.
- A ja Emma - odpowiadam mu z uśmiechem. - Jestem pewna, że zaśpiewasz świetnie - komplementuje go, na co chłopak leciutko się rumieni.
- Dzięki Emma - odpowiada mi szeroko uśmiechnięty. Dopiero teraz zauważam, że ma piękne piwne oczy. - Ale piękne oczy... - rozmarzam się i uśmiecham na tę myśl słodko. Po chwili jednak wracam do rzeczywistości, słysząc cichy śmiech chłopaka. - Czy ja to powiedziałam na głos?! - denerwuję się i czuję, że na moich policzkach pojawiają się rumieńce.
- Tak - odpowiada radośnie chłopak.
- Przepraszam... - mówię cicho.
- Nie masz za co, to było miłe. - podnosi mój podbródek i uśmiecha się. Odwzajemniam jego uśmiech, gdy przerywa nam głos, prawdopodobnie Pablo.
- Numer 12 prosimy do sali! - woła dosyć głośno. Marco wstaje, a ja mówię mu jeszcze "Powodzenia!", po czym chłopak odchodzi puszczając mi jeszcze oczko przed wejściem do sali. Uśmiecham się sama do siebie i chcę podejść pod drzwi, by posłuchać jego śpiewu, jednak gdy wstaję i stawiam pierwszy krok ... łapie mnie za nadgarstek...


(Maxi) Kolejni ludzie zawitają w naszym Studio. Im więcej osób tym lepiej. Każdy coś nowego wnosi a to naprawdę jest fajne. Postawiłem posłuchać wszystkich występów siedząc na korytarzu aż usłyszałem na prawdę piękny dziewczęcy głos. Po kilku chwilach do sali bez pukania wparował Marco i w tym samym tempie z niej wyszedł. Po około dwóch minutach z sali przygotowanej specjalnie na przesłuchania ze śpiewu wychodzi średniego wzrostu blondynka o nieziemskim wyglądzie. Jeśli to Ona tak śpiewała to jest aniołem z moich marzeń. Podchodzi do Marco i rozmawiają jak starzy przyjaciele nie zwracając nawet uwagi na to że jestem niedaleko.
Po jakimś czasie Marco zostaje wezwany przez Pabla a dziewczyna siedzi sama. Postanowiłem że spróbuję zagadać. Podchodzę do niej od tyłu i łapię za nadgarstek. Odwraca się gwałtownie w moją stronę i piszczy.
- Co ty robisz ! - No tak nie przemyślałem tego. Ona się przestraszyła.
- Sorry... Ja.. Ja.. Jestem... Maxi a ty ? - Jąkałem się jak nigdy.
- Emma  -Uśmiecha się delikatnie. Nawet jej uśmiech jest słodki.
- Wiesz co ? Naprawdę pięknie śpiewasz. Dlaczego się tu wcześniej nie zapisałaś ? Takiego talentu nie można marnować - Stwierdzam patrząc jej w oczy.
- Dzięki. Ja tak nie uważam. A zwłaszcza w tańcu. Jestem łamagą. - Na jej twarz wstąpił rumieniec.
- Na pewno tak nie jest. Chodź, pokażesz mi jaki przygotowałaś układ. - Ciągnę ją za rękę do sali tanecznej. Niestety jest zajęta przez...

(Camilla) Zjawiłam się w Studio na określoną godzinę. Dziś nie mieliśmy lekcji ponieważ były przesłuchania ale przyszłam na prośbę Marco. Miałam mu pomóc w poprawieniu jego tańca. Choć nie wiem po co miałam coś poprawiać. Jego choreografia była doskonała. Idealnie wpasowywała się w tempo piosenki.
- Proszę powtórzmy jeszcze raz. Czuję że jeszcze nie do końca ją opanowałem.-Poprosił kolejny raz.
- Ok ale to już ostatni. Poza tam doskonale ją wykonujesz. Ani jednego błędu nie popełniasz.
- No proszę. - Załączył piosenkę od nowa.
- Pięć, sześć, siedem, osiem. - Wyliczyłam. W połowie piosenki przerwała nam Maxi z jakąś dziewczyną którzy weszli do sali.
- Moglibyście nam zwolnić salę ? Dość pilne - Maxi spojrzał na mnie błagalnie. Już miałam się zgodzić ale Marco był szybszy.
- U nas też to jest pilne. Muszę na jutro do dopracować a nie mam gdzie indziej zbytnio. -Mój przyjaciel zaczął się kłócić z Marciem.
- Uspokójcie się. Może zrobimy walkę taneczną ? Ja i Marco przeciwko wam ? Stoi ? Przecież i wszyscy poćwiczymy i wyłapiemy nawzajem swoje błędy. - Proponuję aby załagodzić sytuację.
- Ja uważam to za dobry pomysł - W końcu odzywa się ta jasnowłosa dziewczyna. Chłopacy także pokiwali głowami na znak zgody. ... Jak skończyliśmy wyrównany "pojedynek" ktoś zaczął klaskać...

(Violetta) Tak, bo ja jestem punktem informacyjnym, no oczywiście. Przewróciłam oczami i podeszłam do pianina delikatnie naciskając klawisze..;
''Powiem to, jednym tchem, to czysta formalność, ty o tym wiesz. Dawno już jak te dwie, flagi na wietrze miotamy się. To nasze serca chcesz wciągnąć na masz, do połowy, bo już masz dość. Ogłosić koniec nas, gorycz i żal, może zastanów się jeszcze..."
Lekcje mijały niezmiernie szybko, ale to chyba dobrze, prawda? Kiedy miałam już wyjść do domu, przypomniałam sobie, że Gregorio zadał nam nowy układ, więc zawróciłam do sali tanecznej, gdzie komuś się najwyraźniej nudziło, i postanowił zmierzyć się w tańcu, no tak też można?
- Brawo, tak.. - zaczęłam klaskać w ręce. - Okupujecie salę już dość długo, mogę teraz ja?
- Ćwiczymy do egzaminów! - Warknęła Camila razem z Max'im, nie jestem głucha!
- No dobra, dobra.. - Pff, mówi się trudno. Pomachałam im, i wyszłam ze szkoły.
Zerknęłam na zegarek i było już dobrze po osiemnastej, kiedy? ..
Przeszłam się jeszcze wokół parku, bezsensownie próbując dodzwonić się do Leóna, muszę z nim porozmawiać, a gdy dotarłam do domu, Ramallo i mój ojciec się kłócili?
- Oprzytomniej, Violetta musi się dowiedzieć, ona właśnie przyjechała do miasta..
- Cicho bądź, wiem co robię! Dobro mojej córki jest najważniejsze, i nie dowie się o niczym..
- Ale German.. - Przerwali tą jakże interesującą rozmowę na mój widok, ściągnęłam brwi.
- O czym muszę wiedzieć? - Spytałam opierając się o sofę. Ale oczywiście, nic nikt mi nie powiedział po po co?! Stwierdziłam, że to nie ma sensu i poszłam na górę, zasnęłam...

KONIEC.

czwartek, 6 marca 2014

Rozdział 3

Już trzeci rozdział...
I jak wam się podoba nasza nowa historia?
Zachęcamy do komentowania i przesyłamy buziaki :* :*
______________________________________________________________________________


(Marco) Obudziłem się z lekkim bólem głowy.Mimo to humor dzisiaj mi dopisywał, wstałem, ubrałem się i szybko wyszedłem z domu. Podobno, dzisiaj mają być przesłuchania ze śpiewu. Fajnie ! Nawet się nie przygotowałem, trzeba będzie improwizować, albo teraz coś wymyślę... Miałem jeszcze dużo czasu więc
postanowiłem się przejść do kawiarni, muszę przyznać że obsługę to mają tam fatalną. Wychodząc z knajpki zaczepia mnie jakiś starszy pan i pyta o drogę do stacji benzynowej, na początku nie wiedziałem co mu odpowiedzieć. W końcu dopiero się tu wprowadziłem, jednak po chwili odpowiadam, że za skrzyżowaniem w lewo.Bez chwili namysłu postanowiłem udać się do szkoły. Ani się obejrzałem a byłem już pod budynkiem. Szybko ''wparowałem'' do środka. Wzrokiem szukałem dyrektora Studio, jednak zamiast jego,   wpada na mnie ...


(Lara) Dziś, już mniej zdenerwowana postanowiłam wyjść wcześniej. Chciałam trochę pojeździć na tych maszynach które Oni ciągle psują! Wzięłam tosta i biorąc potrzebne mi rzeczy ktoś musiał mnie nakryć. - A ty gdzie?  - Usłyszałam piskliwy głos.
- Oo. Gad obudził się o 6!  To jakiś cud. - Zaczęłam ironiczne. Zakładając buty On tupnął nogą. Podniosłam niechętnie wzrok. - Idź spać bo szare komórki ci się jeszcze nie dotleniły jeśli myślisz że dziś mnie zdenerwujesz. - Wytknął mi złośliwe język a ja zakpiłam z niego. - Twoje szczeniackie wybryki też ci nic nie dadzą. Nara. - Burknęłam i wyszłam. Dzisiejszy dzień zapowiadał się świetnie!  A chłodny wietrzyk to umilał. (...) Będąc na torze napawałam się chwilami ciszy jaka tu zapadała. Codziennie tylko ludzie kręcący się bezsensu po całym terenie, którzy hałasują. A teraz?  Błoga cisza! Lecz nie na długo. (...) Założyłam kombinezon oraz kask i zmierzyłam do motora. Wsiadłam na niego i słysząc warkot silnika kąciki ust podniosły się do góry. (...) Nie sądziłam że to potrafię!  A jednak!  Jeździłam tylko z pół godziny, bo ta gadzina wypaplała ojczymowi że tu jestem. Od razu mnie skarcił, że mogło mi się coś stać. Ale nie stało tak?  Szybko uciekłam od jego wykładu i widząc na zegarku 7;30 poszłam szukać Leona... Sama nie wiem dlaczego. W tym całym "Stud!u" widzę jak właśnie mój poszukiwany wpada na jakiegoś chłopaka. Zaczyna coś tam mamrotać do siebie a ja się im wcięłam w rozmowę - Możemy pogadać?  - Palnęłam.
- O czym?  - Spytał a ja zauważyłam że tamten koleś już poszedł. Westchnęłam.
- W sumie o niczym, tak tylko chciałam zamienić z tobą zdanie.  - Nagle poczułam jak ktoś się nam przypatruje...


(Libi) Obudziłam się w moim miękkim  łóżeczku. Wstałam z wyrka i poszłam do łazienki doprowadzić sie do stanu używalności. Słonko świeciło, ptaki ćwierkały, więc postanowiłam że dzisiaj pobiegam. Ubrałam więc krótkie spodenki, T-shirt z jakimś nadrukiem i conversy. Zeszłam na dół i w tempie ekspresowym zjadłam mój pierwszy posiłek w tym dniu. Zamknęłam drzwi na klucz i zaczęłam mój dzisiejszy "trening". Biegłam alejkami BA podziwiając naturę, budynki oraz wszystko inne. Biegłam przez park, aż mój wzrok nie zatrzymał się na kolorowym budynku o nazwie "Studio On Beat". "To chyba ten budynek o którym mówił ten chłopak" - pomyślałam i podbiegłam bliżej. "Wejść czy nie wejść?" Pytałam samą siebie. Po krótkim namyśle, postanowiłam wejść do środka. Tyle tu szczęśliwych ludzi, muzyki i tańca. Stanęłam na środku korytarza i rozejrzałam się dookoła, a mój wzrok zatrzymał się na jakieś brunetce i chłopakowi. Nie wiem dlaczego, ale postanowiłam ich troszkę podsłuchać. To chyba przecież nic takiego strasznego, prawda? Przyglądałam im się chwilę, aż ta dziewczyna się nie odwróciła. Szybko usunęłam się z jej celownika. Upss! Zauważyła mnie? Znów wyglądam za ściany, i nadal tam są. Nagle czuję, jak ktoś dotyka mojego ramienia... 


(Maxi)
Poszedłem do Studia na zajęcia. Dzisiaj dłużą się w nieskończoność. Dalej dręczę się pytaniami czy aby na pewno z Marco jest wszystko w porządku ? A jeśli on przestał być już płodny ? Wszystko moja wina !  Snułem się po korytarzu bez zupełnego celu aż natknąłem się na dziewczynę która nie uczy się tutaj. Wiem że dużo osób zapisuje się na przesłuchania ale Ona nie wyglądała jakby wypełniała papiery tylko... Jakby kogoś podglądała ? Położyłem jej rękę na ramieniu. Odwróciła się w moją stronę z przerażoną miną.
-Ty chcesz mnie o zawał przyprawić ? Człowieku myśl trochę.-"Rzucała się"
-Mogę wiedzieć co tu robiłaś... ? -Zapytałem po czym owa dziewczyna zamilkła.
-Emm J.. Ja- Jąkała się -Ja chciałam zobaczyć jak tutaj jest tak na prawdę. Nie z reklam.-Widoczne kłamstwo ale jak tak chce się bawić to proszę...
-To zapraszam do zobaczenia jednej z naszych lekcji. Nikt nie powinien mieć nic przeciwko a zobaczysz jak to jest. -Pociągnąłem ją za rękę przed salę przy której stał/stała już...


(León) Drugi dzień zajęć, nareszcie mogę się spóźnić.... ale ja nie o tym.
Maxi właśnie stoi z jakąś dziewczyną przed klasą. Hm, to ciekawe...
- Hej - witam się, podchodząc do parki. - León jestem - wyciągam rękę do dziewczyny.
- Libi - uśmiecha się. - Uczysz się tutaj?
Potwierdzam. Pyta się o kilka rzeczy zwi
ązanych ze Studio, a kiedy rozbrzmiewa dzwonek na lekcję, wchodzimy do klasy. Mamy lekcję z Beto - od razu przechodzimy do pierwszego zadania, jakiego przed nami postawi.
- No, i... - zastanawia się nauczyciel... - hm... dobierzcie się w pary lub grupy i dodajcie coś do podkładu jakiejś piosenki. Jakiś nowy instrument, nie wiem, dodajcie coś lub odejmijcie...
Zwracam się w stronę Andresa, który już na mnie patrzy. Uśmiechamy się do siebie porozumiewawczo. W tym samym czasie do sali wbiega...


(Ludmiła) Poszłam późno spać, bo nie mogłam zasnąć. U mnie to normalne.. Zasnęłam, o godzinie 1 w nocy. Ciągle się budziłam. Kiedy w końcu zasnęłam, przyszedł do mnie sms. Spojrzałam na wyświetlacz. Byłam już spóźniona do Studia! Wstałam pędem. Zeszłam po schodach, w pośpiechu zjadłam tosta i biegłam w kierunku Studia. Szybko wbiegłam do sali. Wszyscy już tam byli.. Spojrzeli na mnie
- Przepraszam, za spóźnienie - byłam wyjątkowo miła
- Dobrze, ale Ludmiła nastaw sobie budzik na przyszłość - Moja wina że budzik padł? Bateria się rozładowała.. Przyszłam na koniec lekcji. Teraz genialna Ludmiła musi zapytać "koleżanki" co było na zajęciach. Na samą myśl przeszły mi dreszcze.  Na końcu korytarza zauważyłam Camilę. Czemu ona!? Jeszcze znowu nie walnie drzwiami. Nikt w tym Studio nie jest normalny, no oprócz mnie.
- Cześć Cami! - na mojej twarzy widniał sztuczny uśmiech
- Czego chcesz?
- Czemu jesteś dla mnie taka niemiła? Zrobiłam Ci coś?
- Nie! Ludmiła czego chcesz? - wypytywała się mnie. Szedł Pablo. Chciałam skorzystać z okazji.
- Pablo.. Wiesz że się spóźniłam na zajęcia? A Camila nie chce mi powiedzieć co było na lekcji - udawałam smutną. Ludmiła jest genialna 
- Camilo? Powiedz swojej koleżance co było na lekcji - powiedział spokojnie. To wszystko? Nie mógł jej wyrzucić najlepiej? Wtedy bym była najszczęśliwszą osobą na świecie. Kiedy Pablo poszedł a Cami patrzyła na mnie zabójczym wzrokiem na korytarz weszła/wszedł....


(Libi) Przypatrywałam się lekcji Maxiego. Ludzie uczący się tutaj mają wielki talent, a ja? Ja jestem nikim w porównaniu do tych wszystkich osób. Maxi, brunet któremu się przyglądałam i jakiś chłopak z koszulką w paski stanęli przed mikrofonami i zaczęli grać jakiś utwór.  Utwór miał w sobie tyle energii... Kochają muzykę. Nie da się temu zaprzeczyć. Gdy skończyli grać, tak po prostu sobie odeszłam. Zobaczyłam jakąś blondynkę i rudowłosą dziewczynę. Kłóciły się? Blondyna odwróciła się do mnie i podeszła z drwiącym uśmieszkiem.
- A ty czego tu szukasz? Kim ty w ogóle jesteś, żeby tu przychodzić, co?! - krzyknęła mi prosto w twarz i wzrokiem przejechała mnie od góry do dołu. Wypraszam sobie! Chciałam już tworzyć usta i coś jej powiedzieć, ale ta znów mi przerwała.
- Studio jest dla takich jak ja, czyli utalentowanych. A mi się nie wydaję, żebyś miała w sobie choć jeden procent talentu. Więc wynocha! - krzyknęła mi prosto w twarz i ręką pokazała na wyjście.
- Nie będziesz mi mówiła co mam robić! - dziewczyna nie będzie mi kurde mówiła co mam robić. Patrzyłyśmy sobie w oczy, aż blondynka nie pstryknęła swoimi placami i odeszła mówiąc "Ludmiła odchodzi" Podeszła do mnie dziewczyna o rudych włosach i powiedziała:
- Nie przejmuj się nią. Ona zawsze taka jest. Jestem Camila, a ty? - przedstawiła się wysuwając rękę w moją stronę.
- Libi. Uczysz się tu?
- Tak, już od roku, a ty? - zapytała, a ja się zaśmiałam i dodałam:
- Nie. Nie mam takiego talentu jak wy. - powiedziałam, a ona się zaśmiała. Nasza rozmowa trwała jeszcze chwilę, aż koło Camili zjawił/ zjawiła się...


(Violetta) Pierwszy dzień jakoś przeżyłam, pora zacząć drugi. Rozglądając się po korytarzach próbuje znaleźć.. no właśnie kogo? Leóna? Francescę? Tomasa? Nie, próbuję odnaleźć wzrokiem tego chłopaka, który nieco mnie chyba zaintrygował. Ale moje szczęście jest zerowe. Za to wpadam na kogoś innego.
- Camila, masz chwilę? - Spytałam, ale dopiero potem zauważyłam drugą dziewczynę stojącą obok mojej rudowłosej przyjaciółki, dlatego dodałam - Hej, jesteś tu nowa?
- Violetta to Libi, Libi to Violetta - Podałam 'Libi' rękę z delikatnym uśmiechem.
- Dobra, nieważne. Widzimy się potem? - Rzuciłam przyjaźnie i odeszłam do sali muzycznej, w której akurat nikogo nie było, więc postanowiłam skorzystać z okazji, ale wpadła do niej...


(Francesca) Ten rok będzie inny, czuję to. Krzątając się bezsensownie po szkole, próbując znaleźć jakąkolwiek osobę, która będzie godna mojej uwagi, ależ oczywiście to mi się nie udaję. Dlatego postanowiłam spróbować napisać nowy utwór, czemu nie?
Dochodząc do sali od muzyki, chce być sama, w głowie już mam melodię, ale oczywiście na kogo muszę wpaść.. Violettę, to są chyba jakieś żarty, prawda?
- Cześć? - No to się mówi, na powitanie?
- O, Fran, dobrze, że jesteś, a teraz opowiadaj.
- Hę?
- No, oj. Nie mów, że tego nie widzisz? - Kładzie ręce na pianinie, ale nic nie gra.
- Nie widzę czego? - Opieram się o okno, i biorę z biurka pierwszą lepszą partykułę.
- Ciebie i Federico, całe wakacje byliście razem.. - Eh.. nie?
Kiedy mam zamiar jej odpowiedzieć, że tylko coś sobie wymyśliła do sali wpada z wielkim hukiem...
- Violetta, chodź! - krzyczy do niej ...



( Federico )
Świadomość , że muszę tam znowu iść mnie dobija . Ale oczywiście dziewczyna nie raczy ruszysz swojej spódnicy , bo po co ?!
Wszedłem do budynku i próbując, nie myśleć o tym w jak kolorowym miejscu się znajduję, udałem się na poszukiwanie dziewczyny. Znalazłem ją w jednej sal. Popchnąłem drzwi, a te z hukiem odbiły się od ściany. Ups ...
- Violetta, chodź! - stanęłem przed nią i złapałem ją za rękę, wyciągając z sali.
- A ja to pies ?! - dochodzi mnie znany głos, a gdy się odwróciłem zauważyłem Francescę .
- Przepraszam, umknęłaś mi - zrobiła naburmuszoną minę, a ja puściłem jej w zamian oczko, na co ona odwróciła wzrok.
- O co chodzi Feder ? - z powrotem skupiłem swoją uwagę na Fiolcę .
- Zostaniesz moją niańką?
- Pogięło Cię ?! - wydarła się na całą szkołę.
- No może źle to ująłem. Czy zostaniesz niańką mojego brata ? Kupię Ci za to lizaka - zrobiłem minę zbitego pieska.
- Najpierw mi coś powiesz ! - wykrzyknęła nagle rozweselona , i to ona tym razem mnie gdzieś zaczęła ciągnąć .
- Fiolka, nie mam czasu . Muszę iść do ...
- Nie! Najpierw pójdziesz ze mną - przerwała mi .
- Nie mam w zwyczaju bicia dziewczyn, ale ty możesz być pierwsza - uprzedziłem. Zmiażdzyła mnie wzrokiem, ale nic sobie z tego nie robiłem .
- Dobra - wreszcie stanęliśmy. - Więc ... - zrobiła dramatyczną pauze. - Co jej między Tobą, a Fran? - więc o to ta cała szopka ?
- No jejku nic się nie dzieję. Spędzamy ze sobą mnóstwo czasu, ale tak samo jest z Tobą, chyba nie ?
- Nie ! Jak na siebie patrzycie, to jak się do siebie odzywacie - zaczęła rozmarzać. Ciekawe co będzie jak ją walnę ?!
Nagle koło nas zauważyłem ...



(Violetta) Ha! Violetta się nigdy nie myli, prawda? Widać, że coś musi być na rzeczy, ale to dobrze. Tylko, że kogo jak kogo, ale mnie nie trzeba okłamywać, ja wiem swoje.
- No jejku nic się nie dzieję. Spędzamy ze sobą mnóstwo czasu, ale tak samo jest z tobą, chyba nie? - No teoretycznie, tak. Ale tylko teoretycznie, praktycznie jest inaczej.
- Nie! Jak na siebie patrzycie, to jak się do siebie odzywacie.. - Przerwałam, gdyż przechodziła obok nas Ludmiła nie musi o wszystkim wiedzieć, zmiażdżyła mnie wzrokiem, na co ja przewróciłam oczami.
- To miłość - szepnęłam, kiedy blondynka zniknęła zza rogiem.
- Violetta, zamknij się już? - Pff.
- Trochę szacunku? - Udaję urażoną.
- A ty co moja matka? - I znowu praktycznie, nie. Ale tylko praktycznie, teoretycznie tak. Moją odpowiedź przerwała Francesca, która wychodziła z sali.
- Eh, wy nie umiecie być cicho, wszędzie was było słychać.. - Ups? To dobrze!
Stwierdziłam, że nie będę im przeszkadzać, i udałam się na poszukiwanie.. kogoś.


( Federico )
Chyba osioł jest mądrzejszy od tej dziewczyny ? Wbiła sobie coś do głowy, ale jak jej teraz to wybić z niej?
Przeszła koło nas blondynka , którą spotkałem wczoraj .
- To miłość - szepnęła , gdy dziewczyna zniknęła.
- Violetta, zamknij się już?
- Trochę szacunku?
- A ty co moja matka?
Naburmusiła się jeszcze bardziej .
- Eh, wy nie umiecie być cicho, wszędzie was było słychać - z sali wyszła Francesca , a Fiolka na jej widok zwiała . Tchórz! Przewróciłem oczami.
Spojrzałem na brunetkę, a ona podniosła brew .
- Ciekawe co będziemy musieli zrobić, by jej to wybić z głowy - powiedziała , dziwnym tonem. Czy nie było jej aby smutno .
- Kocham ją, ale mnie wkurza. Wszędzie jej pełno. Jakby z każdą sekundą się podwajała - stwierdziłem. - Zrobię jej dziś niespodziankę i zaraz jej się humor poprawi . Pomożesz mi ? - wyciągnąłem do Fran ręke, a ona z chęcią ją chwyciła .
- Pewnie , ale co zamierzasz ?
- Na początku chyba kupię jej miśka . Ma ich przecież setkę. A później coś się wymyśli .
Wyszliśmy ze szkoły. Zmierzając do naszego miejsca, spotkaliśmy ...


(Ana) Wczorajsza sytuacja nadal tkwi mi w głowie. Hah ... Biedny chłopak .... Znaczy Marco. Chociaż pomogła wujkowi! Dziś na szczęście nie było moich pierworodnych. Uff. Więc dom wolny! Ale dzień okazywał się zbyt piękny na siedzenie w domu. Wypijając na szybko kawę i biorąc jabłka w ręke poszłam znów do Stud!a. Może znów go spotkam? Wydaje mi się że da się z nim dogadać, a przecież muszę jakoś się zaaklimatyzować tu co nie ? W drodze ujrzałam tego chłopaka i dziewczynę co byli w tym magazynku. Trzymali się za ręce. Pewnie są razem... Ah... Ta miłość! Omijając ich zachichotałam radośnie. Pasują do siebie, zwłaszcza że oboje (jak mi się wydaje) mają Włoski akcent, co jedno oznacza. Taak. Aniu, powinnaś pójść na detektywa ! Haha...  Znalazłam się na progu budynku i od razu widzę .... Grającego/ą na gitarze... Dlatego siadam obok niego/j i słucham uważnie, póki nie kończy... - Cześć. - Witam się serdecznie. Mistrz zapoznania koło ciebie jest.


(Diego) Wszystko się zmienia, kiedy jesteś obok mnie,
Twoje oczy sprawiają, że czuję, że latam, latam,
Twoja obecność uzupełnia mój świat...
Siedziałem przed Studio i ogarniałem piosenkę, którą chcę jutro zagrać na przesłuchaniu. Bo poćwiczyć nie zaszkodzi... nie to, żebym tego potrzebował, wiadomo. Ale tutaj chyba nie można zrobić czegoś w spokoju. Ktoś się do mnie dosiada. Zostawiam niedokończoną piosenkę w spokoju i odpowiadam na powitanie dziewczyny. Dziewczyna, i nawet na mnie nie wpadła, łał! Może nie jest z Argentyny?
- Uczysz się tutaj? - pytam, ponieważ było to pierwsze pytanie, jakie przyszło mi do głowy. Nie miałem ochoty z nią rozmawiać, więc gdy tylko mogłem się wykręcić, odszedłem. Diego taki nietowarzyski... ale gry są ważniejsze, prawda? Prawda. Więc idę do domu, żeby móc w końcu dokończyć grę zaczętą jeszcze w Hiszpanii, kiedy zaczepia mnie...


(Ludmiła) Stałam sobie przed Studiem. Nie wiedząc co ze sobą zrobić poszłam przed siebie. Szłam wolno rozmyślając, gdy zauważyłam znaną mi twarz. Zaczepiłam go
- Diego prawda? Kolejny który ma złudną nadzieje na Studio?
- Tak, aaaa ty to pewnie Ludmiła. Dużo słyszałem o tobie - zaśmiał się
- No pewnie! Przecież mnie każdy zna! Jestem supernowa! - odgarnęłam z ramienia kosmyk moich pięknych blond włosów
- Tak.. Pewnie supernowa! Zawsze tak kłamiesz? - zaśmiał się
- Słucham? Słucham? Co ty do mnie powiedziałeś? Prostaku! - krzyknęłam
- Ja prostak? Ja Diego? Prostak? No przestań - uśmiech nie zniknął z jego twarzy, a ja miałam ochotę dać mu w twarz.
- Widzę, że też jesteś pewny siebie? - podniosłam moją znaną brew
- No a jak inaczej?
- Mamy ze sobą chociaż coś wspólnego. Pozwalam tobie się ze mną przyjaźnić, ale pamiętaj jedną zasadę ja jestem tą GWIAZDĄ!
- Ale czy ja powiedziałem że chce... - przerwałam mu i poszłam dalej przed siebie. Mam nadzieje że to nie jest żaden kochający chłopczyk. W końcu ofiarowałam mu swoją przyjaźń! A to otrzymuje niewiele osób. Po drodze zatrzymała/zatrzymał mnie ... Czy w tym mieście już nie można normalnie chodzić, bo ktoś ciągle Cię zaczepia? Super gładka skóra Ludmiły może takiego stresu nie wytrzymać!  


( Federico )
Udałem się do Fiolki, a ciemność powoli pochłaniała miasto . Uwielbiam tą porę dnia. Wtedy wszystko jest możliwe.
W ręku trzymałem ogromnego białego miśka na prezent dla dziewczyny. Musiałem ją jakoś przekupić, by wybiła sobie z głowy, że mnie i Fran coś ze sobą łączy, a wiem jak bardzo lubi pluszaki.
W pewnym momencie, zaczepiłem przez przypadek jedną dziewczynę.
- UWAŻAJ JAK CHODZISZ ! - krzyknęła.
- Jejku, przepraszam - warknąłem i już miałem odejść, ale mnie zatrzymała.
- Jestem Supernową i zasługuję na trochę szacunku. Ty jesteś tylko małą asteroidą i jak wybuchnę Ciebie już nie będzie.
- Uważaj, bo się spocisz - powiedziałem znużony i nie słuchając jej pretensji, poszedłem dalej.
Gdy znajdowałem się na terenie posiadłości szatynki, udałem się na tyły ogrodu i wszedłem po schodkach, na balkon. Bez pukania wszedłem do pokoju i dostrzegłem ją śpiącą na łóżku.
-BUM - rzuciłem się na tapczan , co spodobowało, że ona z niego spadła z krzykiem .
- IDIOTO ! - czy każdy musi krzyczeć ? - Ty ... - zamilkła na widok miśka . - OOOO ! To dla mnie ?
Kiwnąłem głową , a szatynka zgarnęła pluszaka do piersi .
- Jesteś kochany - no chyba ...
Fiolka cmoknęła mnie w policzek .
Posiedziałem jeszcze trochę u niej , a później udałem się do swojego mieszkania. Jorga zastałem już śpiącego. Pewnie ciotka go uśpiła. Na lodówce zostawiła wiadomość :
Z Jorgem było dobrze. Zostawiłam Wam jedzenie w lodówce . Całuję :* 

Chyba powinienem zacząć się nim zacząć bardziej zajmować . 
Poszedłem do swojego pokoju i lęgnąłem na łóżko , po chwili zasypiając. 


Koniec !

About