- Świetnie ci poszło! - powiedział jakiś facet o imieniu Beto i jak szalony zaczął klaskać. Ja tylko blado się uśmiechnęłam i po chwili z tego co mi wiadomo, dyrektor Studia - Pablo. Powiedział, abym się uśmiechnęła i ustawiła, aby pokazać jak tańczę. Wykonałam polecenie i w rytm muzyki zaczęłam tańczyć. Gdy skończyłam, wszyscy byli uśmiechnięci od ucha do ucha. Podziękowali mi i po chwili wyszłam z sali z wielkim uśmiechem na twarzy. Nagle ktoś do mnie podszedł mówiąc:
- I jak ci poszło...?
(Diego) Więc tak. Oczywiście wczoraj przypomniałem sobie, że nie wyłączyłem konsoli i musiałem się wracać, przez co nie zdążyłem na egzamin. Ale dzisiaj już jestem, tak? No właśnie. I teraz sobie czekam na swoją kolej. Wychodzi właśnie dziewczyna, która była tuż przede mną. A ja ją nawet chyba kojarzę? Pewnie na mnie kiedyś wpadła.
- Jak ci poszło? - pytam, jakby mnie to obchodziło.
- Chyba dobrze - uśmiecha się. Odwzajemniam gest i wchodzę do sali przesłuchań.
Oczywiście nie mógłbym tylko zaśpiewać i sobie pójść, po co. Najpierw krótki wywiad. Dobrze, że o numer buta nie pytali. Ale dobra. Muzyka i jazda.
Powiedz mi, w jakim rytmie mam tańczyć...
Druga część egzaminu idzie mi tak samo dobrze jak poprzednia. Niedługo wyniki, ale nie mam o co się martwić. Chyba? Nieważne.
Wracam więc sobie spokojnie do domu, kiedy widzę... któremu/której dla żartu chcę ukraść torebkę/teczkę...
(Violetta) Wczorajsza sytuacja była dosyć dziwna, no trochę bardzo? Jeżeli można to tak nazwać, ale ciekawa jestem skąd one się znały? Mniejsza o to, Angie prosiła mnie abym nie wspominała o tym ojcu, że powie mu sama, więc nie będę się mieszać.. Przechodząc wśród alejek drzew ze słuchawkami na uszach, podbiega do mnie jakiś idiota, który zawzięcie próbuję wyrwać mi z ręki torebkę, no chyba nie?! Pierw próbuję się z nim szarpać, bo w końcu to moja torebka, tak? Ale kiedy nie za bardzo mi to wychodzi, otwieram usta żeby zacząć krzyczeć, ale jego brudna ręka zasłania mi usta, długo nie czekam by ugryźć go w palec, a on momentalnie zabiera dłoń i trzepie nią na wszystkie strony, ha! Dobrze Ci tak.
- Czy ty jesteś normalna? - Err.. Diego?!
- A czy ty myślisz?! - Tak, to jest pytanie retoryczne, bo nie myślisz!
- Jak mogłaś mnie ugryźć, ohyda? - Mi to mówisz?! Ugh.
- Broniłam się? - Czyli wychodzi na to, że to moja wina, no oczywiście, pff.
- Dobra, nie znasz się chyba na żartach, jesteś sztywna, wiesz? - Wybacz, że napad uważasz za żart, chyba znamy inną definicje tego słowa.
- A ty jesteś prostacki, wiesz? - Odwracam się i odchodzę..
- Jesteś mi coś winna - podnosi rękę do góry, raczej ty mi, ale jak kto woli..
- Niby co?
- Mam pewien pomysł, chodź...
(Diego) No ja nie wierzę, zero poczucia humoru... fajnie dziewczyno. No ale co, i tak do końca dnia siedziałbym przed najnowszą Forzą, więc gdzieś ją zabiorę, no nie? Mądrze.
No to pójdziemy do Resto, bo nie chce mi się myśleć nad niczym innym. Już się dzisiaj namyślałem.
Kiedy już siedzimy przy jednym ze stolików i czekamy na swoje zamówienia, odzywam się;
- Opowiedz mi o Studio - to wcale nie brzmi jak rozkaz. Całkiem dobrze. Poza tym, powaliłem prośbą. Mhm.
- A co chcesz wiedzieć? - patrzy na mnie podejrzliwie. No halo, a mnie ten palec nadal boli, wiesz? Więc opowiada mi o wszystkim, co właściwie niezbyt mnie interesuje.
- A jakieś patenty na nauczycieli? - to może być coś ciekawego, prawda? Ale chyba trochę uraziłem ją tym pytaniem. No przepraszam, nie chciałem? Niestety nie dane jest mi usłyszeć żadnej odpowiedzi, bo rozdzwonił się mój telefon. Przepraszam dziewczynę i idę odebrać telefon od...
( Federico )
Gdy wchodziłem do Resto, do jakiegoś baru, obok tej szkółki muzycznej , wychodził z niego właśnie jakiś chłopak.
- Co chcesz mamo? - rozmawiał przez telefon. Ominąłem go nie zwracając na niego większej uwagi. Przy jednym stoliku spotkałem Fiolkę. Siedziała jakaś dziwna.
- Cześć - podniosła głowę, na dźwięk mojego głosu, jednak nic nie powiedziała . - Dobra, ok wiem, że jestem straszny, ale z potworem też możesz się przywitać.
Przewróciła oczami.
- Przecież wiesz, że jesteś wspaniały to co się droczysz?
- Rozumiem, że ty też masz okres, tak?
- Co? - nie rozumiała.
- Kontaktujesz dziś czy już nie ?
- Fuck you kartoflu - pokazała mi język.
- Ok. To siedź tu sama brzydalu - uderzyła mnie w ramię. Wstałem i jej oddałem tylko, że mocniej.
- Ziemniaki mówią pa , pa - próbowała nie wybuchnąć śmiechem, ale jej nie wyszło. Przewróciłem oczami i wyszedłem.
W drodze do ciotki nagle ktoś na mnie wpadł, tak że przewróciłem się na ziemię. Leżała na mnie ...
(Francesca) Wszystko powinno wyglądać inaczej, prawda?! Rano dostałam wiadomość od mojego ojca, który zostawił nas kilka lat temu dla jakiejś blondynki, że chciałby się ze mną spotkać, zabawne tak nagle przypomnieć sobie, że ma się córkę? Cóż mogłabym tutaj powiedzieć dużo, ale 'grzecznie' odmówiłam, mając na myśli grzecznie, wyśmiałam go przez telefon.No życie, myślał że powitam go z uśmiechem na ustach i rzucę mu się na szyje w zwolnionym tempie, śmieszne? Nie ważne.
Idąc przed siebie ze wzrokiem wbitym w chodnik, upadam na jakiegoś chłopaka.
- Auć - jęczy pod mną.
- Przepraszam! - Podnoszę wzrok i kogo dostrzegam? - A właściwie to nie.
- Dobra Fran to się robi nudne, wiesz? - Podnosi mnie, a było nawet miło..
- Wyrażaj się jaśniej, nie czytam w myślach.
- Szkoda, jesteś inna, nuuuudna.. - Oh, bardzo mi przykro z tego powodu?
- No bo.. - Co mam Ci powiedzieć?! - Ja.. się .. - Skompromituje? - .. zakochałam.. Widzisz to głupie, a on mnie nie zauważa, może dlatego.. - Zmarszczył brwi, bywa? Dlatego odwróciłam się i chciałam odejść..
( Federico )
( ... ) - Ja.. się .. - zawahała się- .. zakochałam. Widzisz to głupie, a on mnie nie zauważa, może dlatego.. - zmarszczyłem brwi. A co ja mam do tego?
- I dlatego jesteś taka w stosunku do mnie ?
- Nie , bo - znowu zamilkła na chwilę. - To jest ... skomplikowane - zaczęła wymachiwać rękami na wszystkie strony , zdenerwowana.
- Jak Cię nie dostrzega jest debilem i tyle. Nie musisz się przejmować. Jesteś przepiękna, utalentowana i na pewno w końcu zda sobie z tego sprawę.
Spojrzałem na zegarek. Miałem jeszcze trochę czasu.
- A teraz chodź - nie pytając o zgodę podciąłem jej kolana, złapałem i przerzuciłem sobie na plecy.
- Idiota !
- Też Cię kocham! - również krzyknąłem.
Przez drogę doszło mnie pewnie kilka siniaków na ciele, bo dziewczyna nie mogła się oczywiście powstrzymać , by mnie nie skopać.
- Gdzie idziemy? - spytała w pewnym momencie.
- Do Narni, pan Tumnus nas woła - usłyszałem jak westchnęła.
W końcu stanęliśmy na miejscu.
- Podoba Ci się ? - spytałem.
- Aktualnie widzę tylko chodnik, więc sorry .
Postawiłem ją na ziemię. Staliśmy od siebie w odległości kilka centymetrów. Nagle dziewczyna się przysunęła i złączyła nasze wargi ....
(Francesca) Każdy normalny człowiek zrozumiał by aluzję, prawda? Ależ jemu to trzeba wszystko literować, więc darowałam sobie ten temat.
- Jak Cię nie dostrzega jest debilem i tyle - Fajne, że obrażasz samego siebie, ale czy ty o tym wiesz?
Nie miałam zamiaru iść z nim dokądkolwiek no ależ jak zawsze musiał postawić na swoje, racja?!
Za to oberwał kilkoma kopniakami, tak 'niechcący'. Zaprowadził mnie nad jakieś jezioro czy coś w tym stylu, jak miało być romantycznie to nie wyszło mu za bardzo, bo było za dużo komarów.
Mimo to stał tak blisko, że nie umiałam się powstrzymać, przysunęłam się i delikatnie musnęłam jego usta, a on odwzajemnił jeszcze głębszym pocałunkiem.
- No, ale co ty robisz?! - Walnęłam go w prawy policzek. No przepraszam, ale mi głupio?
- Co?! To ty się rzuciłaś na mnie! - Warknął, chamsko.
- A ty mogłeś przestać - zwracam mu uwagę.
- Ty i twoja logika - Pff, a co to miało niby znaczyć?
- Jesteś głupi - burczę i odchodzę...
( Federico )
Myślałem, że nic mnie w życiu nie zaskoczy. Jednak zawsze zdarzają się wyjątki.
Dziewczyna gwałtownie się odsunęła i mnie spoliczkowała .
- No, ale co ty robisz?!
- Co?! To ty się rzuciłaś na mnie! - zauważyłem.
- A ty mogłeś przestać - a no fakt, czyli to moja wina?
- Ty i twoja logika - przymrużyła oczy.
- Jesteś głupi - burknęła i odeszła.
Czyli rozumiem, że to ja jestem tym chłopakiem, w którym się zakochała. Jednak nie mam tak wysokiej inteligencji jak sądziłem.
- Poczekaj ! - dogoniłem ją.
- Zostaw mnie - zauważyłem, że po jej policzkach spływały łzy. Złapałem ją za nadgarstek . - Idź sobie - głos się jej załamał.
- Po tym co się wydarzyło, na pewno nie - zagrodziłem jej drogę.
- Jejku, zapomnij o tym. Nic się nie stało - spuściła głowę. Widziałem jak cierpi, jak ledwo trzyma się na nogach. Nic nie powiedziałem, tylko przygarnąłem ją do siebie. Choć się opierała , nie wypuściłem jej z objęć. Wybuchnęła jeszcze większym płaczem.
Po chwili odsunęła się i jeszcze raz mnie spoliczkowała . Tak , trzeba było mocniej !
- Po pierwsze nie chodzi o Ciebie. Tylko się potknęłam - wyjaśniła. Bo uwierzę.
- To czemu płaczesz?
- Bo osa mnie ugryzła - krzyknęła i uciekła. Otworzyłem usta ze zdumienia.
Gdy wyszedłem z tego przeklętego lasu, zauważyłem ...
(Ana) To co wczoraj się wydarzyło było dość... Dziwne. Ale spoko. Jestem przyzwyczajona, że wszystko jest dziwne. Dzisiaj znów mi się nudziło... Musze chyba sobie znaleźć jakieś zajęcie. Wyszłam z domu i skierowałam się w stronę lasu. Oby znowu nie było tam tych wilczurów. Szłam ścieżką prowadzącą w głąb lasu.
- Cieeemnoo - powiedziałam sama do siebie i szłam dalej. Szłam i szłam, kiedy usłyszałam kroki. No na serio?! Dlaczego ja zawsze muszę kogoś spotykać?! To tylko pech i tyle... Postanowiłam przyśpieszyć kroku, aby ten ktoś na mnie nie napadł, ani co najlepsze - zgwałcił (xD) Nagle za sobą usłyszałam swoje imię. Odskoczyłam i obróciłam się w stronę tego człowieka. Okazało się, że to był Freduś.
- No hej. Co tam? - podeszłam do chłopaka.
- A spoko. Gdzie się szlajasz po lesie? Znów na wilki chcesz sie załapać? - zapytał a się zaśmiałam.
- Nie, nudziło mi się. A ty?
- Szkoda gadać - odpowiedział i blado się uśmiechnął.
- Mam czas - uśmiechnęłam się i razem zaczęliśmy podziwiać matkę naturę. Gruuboo. Zostać skopanym przez dziewczynę i dwa razy od tej samej dziewczyny dostać z plaskacza... No nieźle. Postanowiliśmy wyjść z tego gęstego zielonego czegoś, ale za nic nam to nie wychodziło. Upss... Chyba się zgubiliśmy...
(Lara) Wstałam dziś w dobrym humorze. Nie miałam ochoty iść do Studia. I tak nie ma ponad połowy zajęć z powodu przesłuchań. Ech... Z moim dobrym humorem postanowiłam, że pierwszy raz od dawna nie pójdę z rana na tor tylko na spacer. Najpierw byłam w parku i nad oceanem. Ach.... Uwielbiam zapach wody... Dla większości ona nie pachnie, ale ja jestem dziwna i czuję jej zapach. Siedziałam tak na plaży kilka godzin, aż postanowiłam iść do lasu. Chodziłam różnymi ścieżkami, aż w pewnym momencie z jednej zboczyłam. Jednak ja - wspaniała Lara- mam świetną orientację w terenie i doskonałą pamięć więc się nie zgubię. Szłam chwilę, aż zauważyłam Federica i Anę. Rozglądali się na wszystkie strony i kłócili, w którą stronę iść.
- Hej! - krzyknęłam do nich, a oni od razu odwrócili się w moją stronę. - Czyżby ktoś się zgubił? - zapytałam ze śmiechem.
- Yyyy... No tak - odpowiedział speszony Fede. On chyba nie lubi przyznawać się do błędu, itd. No nic.
- Pomóc Wam? - spytałam.
- Jeśli możesz - powiedziała z uśmiechem Ana.
- Chodźcie! - krzyknęłam i pokazałam ręką, żeby do mnie podeszli. Wróciliśmy na ścieżkę dzięki mnie, jednocześnie śmiejąc się i rozmawiając na różne tematy. Nagle poślizgnęłam się na błocie i już miałam upaść w całą jego kałużę, kiedy złapał/złapała mnie... i pomógł/pomogła wstać. Po chwili wszyscy wybuchnęliśmy nieopanowanym śmiechem.
(Ana) Dobrze że zjawiła nam się na pomoc Lara. Bez niej chyba byśmy się nie wydostali. Szliśmy tak śmiejąc się i opowiadając o sobie. Nawet mili ludzie, to muszę przyznać. Dzięki niesamowitej bohaterce (którą jest oczywiście Lara) wyszliśmy na ścieżkę. Klęknęłam na kolana i pocałowałam matkę naturę (czyt. trawę) Tfuu... Wyplułam to zielone coś i zaśmiałam się na widok min Federico. Szliśmy dalej, kiedy nagle Lara wdepnęła w błoto i gdyby nie niesamowita bohaterka numer dwa - czyli ja- jej nie złapała to wpadła by do brązowego brudnego czegoś. Złapałam ją prawie przed upadkiem do mazi. Postawiłam ją na nogi i od razu wszyscy wybuchli głośnym śmiechem. Po chwili zauważyłam że źle postawiłam jedną nogę, którą niestety (a może i stety?) była w błocie. No pięknie! Chciałam wydostać jakoś moją nogę, ale to błoto było jak ruchome piaski. No proszę, tego jest już za wiele! Zachwiałam się i od razu chciałam złapać równowagę, ale nie wyszło mi to zbytnio po mojej myśli, bo wpadłam do tego błota. Ana idiotka. To przezwisko nawet świetnie do mnie pasuje. Za sobą usłyszałam jeszcze głośniejsze śmiechy. Fajnie się to tak śmiać z dziewczyny która tarza się w błocie? Nie ładnie to tak!
- No ej! Pomóżcie mi! - krzyknęłam, a dwójka od razu się opamiętała i podeszła do mnie próbując wydostać. Po wielu jakże nie udanych próbach, udało się! Jakiś medal się należy. Wstaję na równe nogi i czuję się dziwnie. Jestem lepka i brązowa jak czekolada. Fuuj! Ale to coś jedzie. Jak jakieś gówno, ale dobra. Jestem cała brązowa i lepka! Jak ja mogę się tak pokazać na ulicy?! A walić to! Wszyscy wychodzimy i znajdujemy się w parku. Aha... No fajnie. Nagle parę metrów od nas słyszę głośny śmiech, który należy do...
(Marco) Szedłem sobie parkiem i myślałem nad tymi wszystkimi egzaminami. Jeżeli chodzi o śpiew to poszło mi nawet nie najgorzej. Tylko ten durny, cholerny taniec. Mówiłem Camili że nie dam rady, ale ona nie,nie. Przez tak mało prób się pogubiłem przy drugim wersie refrenu. Jestem fajtłapą. Nagle, z rozmyśleń wyrwała mnie 3 nastolatków, z czego jedna - Ana była cała w błocie. Od razu wybuchłem niezatrzymywanym śmiechem.
-Co ci się stało ?- pytam podchodząc do nich i ciągle się chichrając.
- Ja się nie śmiałam jak dostałeś deskorolką.
- Śmiałaś się.
- Oj wiem ! - krzyczy głośno na całe BA i zaczyna mi opowiadać o pięknej historii jak znalazła się w błocie, naprawdę fascynujące. Robi się trochę późno więc szybko się z nimi żegnam i idę w kierunku mojego domu. Gdy już jestem prawie pod moim ''schronem'' drogę zagradza mi ...
(Violetta) Czemu muszę żyć w świecie pełnym idiotów? No nic na to nie poradzimy.
Tak naprawdę od kiedy terają egzaminy wstępne, zajęć praktycznie nie ma, bo każdy z nauczycieli jest nimi zbyt pochłonięty. Na szczęście już niedługo się kończą i wszystko powróci do normy oraz dowiemy się ile nowych talentów, które będą razem z nami kształtować tą szkołę, udało nam się zdobyć.
Była jeszcze wczesna godzina, dlatego postanowiłam wrócić okrężną drogą.
Aczkolwiek, nie wiem jak, nie wiem kiedy, ale zgubiłam się. Nie, pomyliłam po prostu drogi drogi? Źle skręciłam? Ale nie się nie zgubiłam, tak? Ja mam zawsze wszystko pod kontrolą. Po dłuższej chwili krążenia na tym zadupiu, napotykam tego chłopaka, jak on miał, Marcel? Marco?
- Cześć - wołam z uśmiechem - Marco tak? - Czysty strzał, albo dobrze, albo źle.
- Mhm, ty to Violetta, nie? - Ha! Wiedziałam, że Marco.
- Tak, słuchaj.. Eh, nie wiesz jak dość do centrum?
- Prosto, a na drugim skrzyżowaniu skręcasz w lewo znowu w lewo następnie mijasz księgarnie i skręcasz w prawo, a zaraz po niej w lewo i masz przestanek, dasz radę, - Łatwo mówić? Podziękowałam chłopakowi i ruszyłam za jego oczywistymi wskazówkami? Jednak nie było tak źle? Po godzinie dotarłam do domu, byłam tak zmęczona, że nawet nie czekałam na kolację, tylko od razu położyłam się do łóżka, i odleciałam...
KONIEC.
-Co ci się stało ?- pytam podchodząc do nich i ciągle się chichrając.
- Ja się nie śmiałam jak dostałeś deskorolką.
- Śmiałaś się.
- Oj wiem ! - krzyczy głośno na całe BA i zaczyna mi opowiadać o pięknej historii jak znalazła się w błocie, naprawdę fascynujące. Robi się trochę późno więc szybko się z nimi żegnam i idę w kierunku mojego domu. Gdy już jestem prawie pod moim ''schronem'' drogę zagradza mi ...
(Violetta) Czemu muszę żyć w świecie pełnym idiotów? No nic na to nie poradzimy.
Tak naprawdę od kiedy terają egzaminy wstępne, zajęć praktycznie nie ma, bo każdy z nauczycieli jest nimi zbyt pochłonięty. Na szczęście już niedługo się kończą i wszystko powróci do normy oraz dowiemy się ile nowych talentów, które będą razem z nami kształtować tą szkołę, udało nam się zdobyć.
Była jeszcze wczesna godzina, dlatego postanowiłam wrócić okrężną drogą.
Aczkolwiek, nie wiem jak, nie wiem kiedy, ale zgubiłam się. Nie, pomyliłam po prostu drogi drogi? Źle skręciłam? Ale nie się nie zgubiłam, tak? Ja mam zawsze wszystko pod kontrolą. Po dłuższej chwili krążenia na tym zadupiu, napotykam tego chłopaka, jak on miał, Marcel? Marco?
- Cześć - wołam z uśmiechem - Marco tak? - Czysty strzał, albo dobrze, albo źle.
- Mhm, ty to Violetta, nie? - Ha! Wiedziałam, że Marco.
- Tak, słuchaj.. Eh, nie wiesz jak dość do centrum?
- Prosto, a na drugim skrzyżowaniu skręcasz w lewo znowu w lewo następnie mijasz księgarnie i skręcasz w prawo, a zaraz po niej w lewo i masz przestanek, dasz radę, - Łatwo mówić? Podziękowałam chłopakowi i ruszyłam za jego oczywistymi wskazówkami? Jednak nie było tak źle? Po godzinie dotarłam do domu, byłam tak zmęczona, że nawet nie czekałam na kolację, tylko od razu położyłam się do łóżka, i odleciałam...
KONIEC.